Chore w tym raporcie jest też to, że zupełnie nic nie jest napisane o podstawowej zasadzie - która została złamana - która jest nadrzędna wobec wszystkich zasad panujących w alpinizmie. Konkretnie o tej, że człowiek przede wszystkim SAM ZA SIENIE PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Dopiero potem moi partnerzy z zespołu ponoszą odpowiedzialność również za mnie. W jakiejkolwiek konfiguracji wspinacze by nie szli na szczyt - akurat na tym szczycie w tych warunkach każdy z uczestników ataku, Tomasz Kowalski również, mogli zawrócić po zabezpieczonej drodze. I tych momentów było niemało: każdy moment podejścia do przedwierzchołka, rozdzielenie się grupy, powrót z powracającym Adamem Bieleckim, powrót a Arturem Małkiem.
Komisja napisała, że " fakt rozdzielenia się zespołu miał destrukcyjny wpływ na samopoczucie tych, którzy schodzili na końcu stawki, spowodował u nich uczucie osamotnienia i braku nadziei na ewentualną pomoc". TO JEST KOMPLETNE KURIOZUM.
Kiedy fakt rozdzielenia spowodował ten destrukcyjny wpływ ??? Wtedy, gdy kilkakrotnie mogli zawrócić i kilkakrotnie decydowali się wejść na szczyt? Destrukcyjnym wpływem rozdzielenia się zespołu ma być to, że gdy szybsi koledzy poszli na zdobyć szczyt, zdobyć cel wyprawy - to ja cisnę do góry z tej rozpaczy, "uczucia osamotnienia" i "braku nadziei" ???
Zmieniany 4 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-09-20 09:11 przez Eco.