Mnietek Napisał(a):
> Jak się z tym zgodzę, ale moje wątpliwości
> budzi przewidywanie czasu potrzebnego na
> "odpoczynek". Skąd wiadomo czy lina nie wraca do
> siebie po 0.1 sekundy albo po dwóch miesiącach.
> Odnoszę wrażenie, że to wynik pewnej
> personifikacji sprzetu. Pomijam już brak
> istotnych procesów autorekonstrucji w linie. W
> efekcie odrzucam tę tezę jako z pogranicza SF.
SF to Science Fiction, a nieznane Ci tezy wyjaśniające zachowanie liny to "pure science" - konkretnie, fizyka, chemia i mechanika polimerów. Nie ma nic dziwnego w tym, że lina, a konkretnie jej włókna (poliamidowe) potrzebują po locie relaksacji trwającej nawet pół godziny. Mówią Ci coś takie pojęcia jak wiskoelastyczność, albo lepkosprężystość? Włókna te w pewnym zakresie rozciągania zachowują się jak nienewtonowska ciecz o bardzo dużej lepkości, która ogranicza możliwość szybkiego powrotu do pierwotnej długości po ustaniu naprężenia. Z tego również wynikają własności dynamiczne liny - zdolność do pochłaniania energii. Gdyby lina była zwykłym materiałem sprężystym, to oddawałaby energię z powrotem, w związku z czym po locie wracałbyś niemal na wysokość, z której odpadłeś. Zastanawiałeś się kiedyś, jak to się dzieje, że nie wracasz? Pochłonięta energia wydziela się po części natychmiast w postaci ciepła (lina po locie ma nieco większą temperaturę), po części zaś zostaje zmagazynowana w zdeformowanych cząsteczkach polimeru, które relaksują się później powoli, również wymieniając ciepło z otoczeniem.
Najłatwiejszy sposób, by się o tym przekonać na materiale podobnym do włókien liny, to zabawa z gitarą z nylonowymi strunami. Przestrój szybko np. strunę H na dis (dwa tony w górę), poczekaj trochę, i sprawdź jaki ma ton. Zakładam, że zejdzie do d albo nawet niżej. Będzie tak schodzić nawet kilka godzin, co jest dowodem na to, jak wolno trwają procesy relaksacji w poliamidzie. Potem przestrój którąś strunę w dół - np. z e na c. Poczekaj kwadrans i sprawdź ton - będzie coś między cis a dis. To dowód, że materiał spontanicznie zwiększył swoje naprężenia, kompletnie wbrew intuicji takiej jak Twoja. Na tej samej zasadzie rozciągnięta lina może później powoli wracać do swojej długości. Analogiczny eksperyment można zresztą zrobić ze slackiem z nylonowej taśmy - rozpiąć ją z małą siłą (prawie luźno) między drzewami, potem obciążyć przez dłuższy czas na środku ciężarem kilkuset kG, i sprawdzić co się stanie gdy zdejmiesz ciężar. Slack nie wróci od razu do początkowego naciągu, tylko będzie wisiał luźno. Dopiero po jakimś czasie (może pół godziny) napnie się sam uzyskując naciąg porównywalny z początkowym. Identyczne zjawiska zachodzą w linie po locie.