Z Włochami jest taki problem, że oni sami się proszą, żeby u nich krzonować. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że np. we Francji w atrakcyjnych terenach wspinaczkowych są kempingi municypialne po ok. 3 euro / osoby, a we Włoszech, w podobnych rejonach, w tym samym czasie, po 13 euro? Dlaczego nie ma tam normalnych pól namiotowych, tylko jakieś wypasione kempingi z basenami, egzotycznymi zwierzętami, telewizją satelitarną itp? Podobnie z Austrią, gdzie jeszcze dochodzi taki problem, że sezon wspinaczkowy kwitnie w najlepsze, a wszystkie okoliczne kempingi pozamykane (a jeśli nawet otwarte, to znów ceny z księżyca).
Skoro oni się wypinają na tego rodzaju turystykę, to turystyka wypina się na nich i śpi po krzakach.