McAron Napisał(a):
-------------------------------------------------------
>
> Faktycznie, mój błąd, zapomniałem, że jest
> Wspinanie
> i wspinanie - wyczyn i rekreacja. Niemniej, nawet
> takiemu indywidualiście jak Ty dałoby się
> trochę
> zespołowości przypisać - choćby potrzebę
> posiadania
> zespołu konkurentów - rywali zo załojenia tej
> samej
> drogi (bo gdyby każdy miał tylko swoje drogi
> byłoby
> łyso - czyż nie?).
Kolego.Dzialanie zespolowe-jak sama nazwa wskazuje polega na wspolnym dązeniu do celu-a nie na samym wspolnym celu.A już zwłaszcza gdy tym celem jest "bycie najlepszym w skałkach"-co wiąże sie ze zgromadzeniem stosownego wykazu prześć.Interes pretendenta jest tutaj taki-aby inni go nie zgromadzili-a jesli już to żeby przynajmniej chronologia tego byla na jego korzyść.....
Jedyna wspolnota jaka tutaj jest istotnie potrzebna-to "wpolnota reguł gry" która ma charakter formalny-a nie jest wcale rzeczywistą "wspólnotą dzialania" ani tym bardziej wspolnoitą towarzyską..Wspinanie-pomijając okres "wyprawowy"(pomijam "przepychanie sie łokciami na tychże...chociaz to oczywiste ze tak bylo...) to dzialanie stricte egoistyczne-a przynajmniej egocentryczne.... Dlatego tak mi się podoba!...
Samo "partnerstwo wspinaczkowe"-podobnie zresztą jak "tradycjonalizm" sa pewnymi "programami estetycznymi" na niwie wspinania.Bez ktorych to ostatnie-jak najbardziej mogloby się obyć i nie straciloby nić ze sportowego czy wyczynowego charakteru.
Jako rekreacja(wspinanie) zawiera tyleż dzialności zespolowej-ile tej jest potrzebne do wypicia piwa.Ergo-znów jest to tylko "program estetyczny" znajdujacy sie "wewnątrz" rekreacji-gdyż chujowo pije się do lustra.....
Dla mnie jednym z
> najistotniejszych
> aspektów wspinania jest to, że mogę robić te
> same
> drogi co moi partnerzy - w tym sensie również
> wyjście do kina uważam za aktywność
> zespołową.
> Świadomość, że ktoś kogo lubię (lub nie)
> mierzy
> się z tymi samymi, co ja trudnościami, robi je
> lepiej
> lub gorzej ode mnie, plus odrobina empatii - bez
> tego
> wspinanie byłoby jak rzeźbienie w drewnie przed
>
> dołożeniem go do pieca.
Ales palnął, kominiarzu!....Życie ludzkie-jego całokształt,ludzka historia-sąt "rzeżbieniem w drewnie przed włożeniem go do pieca".......Pózniej nastepuje "anihilacja"-niebyt i pozostaje tylko "non omnis moriar" o ile ktokolwiek "zajmuje się jeszcze tym samym rodzajem sztuki"......Teiści uwazaja oczywiscie inaczej-tzn jako pięknoduchowie(a teizm podobnie jak tradycjonalizm jest tylko programem estetycznym)-i wzdragają się przed taką możliwoscią ( ze drewno idzie do pieca)......Osobliwy przesąd nakazuje im mniej cenić taką dzialność i jej efekty- nawet gdyby w istocie tylko taka miała miejsce....
Ja Ciebie rozumiem kominarzu-ale tylko w tym zakresie że musisz przed Zoną zgrywać duchowego pięknisia.Bo gdybyś został przyłapany na tym ze nim w istocie nie jesteś-to wysłuchiwałbys rzeczy w stylu "bardzo się zawiodłam-myślałam że ty jestes inny" etc, etc ....Nawet bardzo inteligentnie kobiety-tak gadają.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2009-08-17 16:47 przez Szalony.