Witam,
to moja 1. wiadomość na tym forum, a już będzie spod znaku "urzekła mnie twoja historia", ale cóż...03.05.2009, miejsce: Sokoliki, droga: Trzy okapy, efekt: lot i zwichnięcie barku. Na miejscu jedna z osób wspinających się (po wielu zabiegach) nastawia mi rękę - nota bene dzięki za to, choć dziś już wiem, że tego nie powinno się robić - i ją usztywnia. Po dotarciu do szpitala robią mi zdjęcie i stwierdzają, że wsio spoko i ładują usztywnienie na miesiąc. Przez ten okres jeżdżę do różnych lekarzy (też prywatnie) i proszę się by mi ktoś usg zrobił, ale wszyscy lekarze mają to w dupie i tylko w czoło się uderzają. Po 4 tygodniach uderzyłem prywatnie na usg, wynik: naderwane ścięgno przyczepu mięśnia podgrzbietowego na długości 10mm, zerwana tylna część obrąbka, ale tylko 1,5mm i...k***a złamanie główki, czego kiepy na pogotowiu nie zauważyli. Teraz chcę prywatnie uderzyć na rezonans (niestety najbliższy termin 09. czerwca), ale me pytanie do osób zorientowanych: jakich dobry lekarz sportowy czy ortopeda w Poznaniu lub Bydgoszczy, który zajmie się tym jak należy i ewentualnie wykona artroskopie jak będzie to konieczne. Wiem, że mam już po sezonie, ale chcę się jeszcze sporo nawspinać nim mą nitkę przetnie panna Atropos. Nie mówiąc o tym, że mam teraz niewyrównane rachunki z "trzema okapami".
Pozdrawiam,
Paweł Dębiński