$więty Napisał(a):
> W ubiegłym roku w Dolomitach odbyłem pogawędkę
> z partnerem
> czy wiązać węzeł czy nie, bo na 100% lina
> miała spokojnie sięgnąć
> do gleby. Żeby nie było, że instruktorzy liny
> nie wiążą, DLA ZASADY,
> zamotaliśmy węzeł jak trzeba i lina śmignęła
> w dół. Wkrótce okazało się,
> że po pierwsze lina sięgała do ziemi ledwo na
> styk, a po drugie, że nie było
> na niej zadnego węzła.... NO I CO??? Do dziś
> się zastanawiam...
Nie ma nad czym. Nie zamotaliście "węzła jak trzeba"
tylko ósemkę albo kluczkę/supeł. Przy zrzucaniu liny
wystarczy, że się taki węzeł kilka razy uderzy o skałę
i zahaczy w locie, żeby zostało z niego wspomnienie.
Mało prawdopodobne, ale możliwe, tak, jak rzucenie
o ziemię zapalniczką, żeby stanęła pionowo.
Notabene, ósemkę można również zawiązać w powietrzu
odpowiednio podrzucając linę. Łatwo się zawiązuje, łatwo
rozwiązuje. Amatorom ósemek i supłów życzę szczęścia,
bo może być potrzebne :-)
Dzięki nauce wylatujemy w kosmos,
dzięki religii wlatujemy w budynki.