Hej,
OK, no to szybko (sorki jesli wkradnie sie jakies niechlujstwo) bo dzis w ogole w biegu a teraz czas najwyzszy uderzac na jakies wspinanie :)
kominiarz Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> pit Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
> > Alez bzdury piszesz, Kominiarzu ;-) Wytykasz
> innym
> > "pseudo-psychoanalize" a sam to zrobiles w
> > pierwszej kolejnosci ; a coz to ciebie
> upowaznia
> > do wydawania takich profesjonalnych osadow
> (ba, na
> > podstawie brytanowego newsa)? :)))
>
> To samo, co Ciebie do stwierdzenia, że piszę
> bzdury.
> Ot, wymieniamy opinie.
Co do mojego "prawa" do takiego stwierdzenia: otoz ja znam wielu ludzi ktorzy namietnie soluja a nie tylko czytam o nich ksiazki ;-))) Samemu tez mi sie zdazylo, choc bez zadnych extrem oczywiscie no i nie powiem, zdecydowanie wole w zespole ;-) Wiem wiec mniej wiecej jakie moga byc motywacje. Zdziwilbys sie jak bardzo ta forma wspinu jest rozpowszechniona w UK. Ja bylem w szoku jak pojechalem kiedys na poczatku do Peaku i zobaczylem tych wszystkich ludzi napierajacych bez lana. Malo tego, widzialem i poznalem gosci po 60-65 lat uprawiajacych te "dyscypline" regularnie. Ot, i zmienila mi sie optyka widzenia...
> Zresztą mechanizm
> uzależnienia
> od ryzyka został porządnie opisany w mniej lub
> bardziej
> naukowych pismach, a w jednym z artykułów postać
> Dereka Hersey'a została podana jako sztandarowy
> przykład tego mechanizmu. Mój nieprofesjonalny
> osąd
> pokrywa się zatem z profesjonalnym osądem
> niejakiego
> Paula Robertsa, a pewnie również wielu innych
> psychologów
> (którzy jak powszechnie wiadomo są świrami, i nie
> należy
> ich brać na poważnie:-).
Sa psychologowie (-lodzy?) i psychologowie (jak wyzej ;-)) jak to w zyciu. Jeni sa rzetelni inni to oszolomy. Ja znam paru w miare rozsadnych - o dziwo oni zazwyczaj maja najwiecej dystansu do swoich i swoich kolegow mocy analitycznych ;-)))
>
> > Zreszta
> > dryfujesz troche, odkleiwszy sie w swoim
> > tlumaczeniu od poprzedniego twierdzenia
> ktore
> > zakwestionowal Biedrun. Co ma uzaleznienie
> od
> > ryzyka (czy aby nie "za duzo razy ogladales
> "Lowce
> > jeleni"? ;-)) do pogoni za slawa???
>
> Ja nigdzie nie pisałem o pogoni za sławą.
> Nadinterpretujesz,
> albo zwyczajnie się nie rozumiemy. Zresztą to moja
> wina,
> bo pisząc, że "pewnie grałby w rosyjską ruletkę,
> gdyby go za
> to podziwiali" zastosowałem zbyt daleki skrót
> myślowy - mi
> nie chodziło o pogoń za sławą, tylko przyczyny
> (poza czystym
> przypadkiem), dla których spośród wielu różnych
> ryzykownych
> zajęć wybiera się takie a nie inne.
> Szukając wyzwań na miarę swoich potrzeb można
> robić
> rzeczy dobre lub złe, wzbudzające podziw lub
> odrazę.
No teraz to juz w ogole nie czaje dokad zmierzasz z ta odraza ;-) (o to chodzi z tym dryfowaniem - wynika z tego ze prawidlowa interpretacja jest "wymagajaca" i dlatego nie bylem pewnien czy aby na biezaco twoj przekaz nie ewoluuje ;-)) Wrocmy wiec do zrodla - otoz dla mnie:
"o wyborze środka decyduje przypadek,
a także właśnie względy społeczne, takie jak stopień
ewentualnego uznania innych (mający znaczenie jedynie na
początkowym etapie wyboru "dyscypliny").
Gdyby wspinanie nie wzbudzało podziwu, ludzie tacy jak
Derek szukaliby mocnych wrażeń gdzie indziej, bo mimo
wszystko, gdzieś na dole listy priorytetów jest również
potrzeba uznania."
Jest dosc jednoznaczne i oznacza nic innego jak twierdzenie ze gosciu szukal uznania/slawy (jak zwal tak zwal) a nie robil to z innych powodow (zmierzenie sie z wlasnymi slabosciami, albo po prostu ta "magia" wcale nie zwiazana z adrenalina albo jeszcze sto innych) i to jest clou twojej wypowiedzi nie zas drobne subtelnosci znaczeniowe. I co do tego to uwazam ze to psychologowie lubia nadinterpretowac, zwlaszcza piszac artykuly lub ksiazki zamierzone jako bestsellery dla szerokiej masy psychologow-amatorow, tym bardziej ze zdaza im sie piszac o ludziach ktorych nie znaja, czesto slowa nie zamienili a oceniaja na podst. powierzchownych danych, bez zadnej doglebnej wiedzy na ich temat.
> Jeśli ktoś nie jest socjopatą, liczy się z opinią
> innych,
> i z możliwą do osiągnięcia sławą również się liczy
> -
> nawet, jeśli otwarcie się od tego dystansuje.
> Zaryzykowałbym stwierdzenie, że każdy solista
> ma w sobie trochę Alaina Roberta a pewnie nawet
> Boskiego Dave'a, choć to już by było straszne :-)
>
> > Twoja teoria o
> > rzekomym powiazaniu bierze w leb bo jest
> mnostwo
> > ludzi ktorzy soluja "dyskretnie".
>
> Ależ ja nie pisałem o wszystkich, którzy solują.
No przeciez uzyles formuly ogolnej, rozwijajac mysl o Dereku i mowiac o "typie czlowieka"!!! Przeczytaj jeszcze raz swoj post, Kominiarzu :)
>
> > Mysle ze ilu
> > ludzi tyle powodow, ot co jak we wspinaniu w
> > ogole.
>
> Też tak myślę. Aczkolwiek niektóre przypadki są
> szczególnie jaskrawe i zarazem czytelne.
> Możesz wierzyć w istnienie nieprzeniknionej
> głębi tajemnic decydujących o naszym życiu,
> możesz negować psychologię, możesz nie lubić
> jakiegokolwiek szufladkowania, jak znakomita
> większość wspinaczy i nie tylko.
> Z mojej strony mogę Cię tylko zapewnić,
> że próbując tłumaczyć czyjąś motywację
> nie umniejszam jego zasług, zresztą co tam
> zasługi, nie o to chodzi - inaczej powiem,
> wytłumaczenie psychologiczne (lub nawet
> pseudopsychologiczne) nie odziera tych ludzi
> z szaty magicznego piękna.
>
>
A i owszem, nie lubie szufladkowania. co do PROBY tlumaczenia motywacji to prosze bardzo, wolna wola, ale uwazam ze powinenes zachowac wiecej powsciagliwosci w oglaszaniu arbitralnych werdyktow ;-)
pozdr i zycze milego weekendu,
pit
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-05-12 14:53 przez pit.