Kominiarz wrote:
"...Gdyby wspinanie nie wzbudzało podziwu, ludzie tacy jak
Derek szukaliby mocnych wrażeń gdzie indziej, bo mimo
wszystko, gdzieś na dole listy priorytetów jest również
potrzeba uznania."
Owszem, uznanie a jakże, ludzka to rzecz. Potrzeba uznania, "zaistnienia", jest chcąc nie chcąc motorem do wielu przedsięwzięć, projektów. Jesteśmy w pewnym sensie wypadkową opinii środowiska, otoczenia a także ulegamy inspiracjom w skutek obiektów naszych westchnień. Koło się zamyka ("dla siebie ale z uznaniem zmierzę się z wyzwaniem"). Czyż pisząc na tym forum nie jest Twym celem dotarcie do pozostałych forumowiczów i uzyskanie ich uznania a przynajmniej zgody na Twą chęć wyrażenia opinii? Ja na pewno na to stawiam w pewnym stopniu.
A' propos samego tematu free solo'wania, jeśli mogę, (choć zrobiłem kilka nietrudnych dróg w górach w ten sposób). Zdawa mi się że na początku staje nam przed oczami spektrum takich wyczynów w kontekście zachwytu nad nimi.
Gdy zacząłem się wspinać nie mogłem pomieścić pod "czapką" tej dyscypliny; "jakżesz oni to robią?! Na brodę Mieszka! "-pytałem... Z czasem, wspinając się wraz z partnerem, oczywiście, przemierzaliśmy drogi na których asekuracja była "wirtualna", bądź nie "było" jej wcale a to z powodu charakteru drogi (wbijaliśmy się w przerastające nas trudności-bez zapasu mocy) jak i z powodu granic psychicznych; "idę ale na limesie więc postój by wdupcyć przelota napawa grozą...idę zatem dalej coby nie stać w miejscu ni sekundy bo jebnę". Tak niezręcznie poznaliśmy swe możności i bałwochwalczo oszacowaliśmy że nie odpadamy na drogach takich to a takich co pomoże nam przy solowaniu z minus całym stopniem w stosunku do dróg z lanem. Po latach problemem stało się, co wielu z nas doświadcza, brak partnera w pożądanym dla nas czasie. Przyszły wtedy myśli ad. solo wspinania. Ano siedzę na słowacji 3 dzień pod kamolem koleby i czekam, jakżeśmy się umówili a on/ona dzwoni że jednak nie dotrze bo... musi się psem sąsiada zaopiekować. Duży też wpływ wywiera li tylko chęć "ZOBACZENIA,SPRAWDZENIA" czy dam radę. "Oni" wszak dają a i młodsi i jacyś tacy mniej tężsi... Kurwa dupa nie chłop ze mnie jak nie spróbuję - dedukuję w karbach ego splątany. U nielicznych zaś solowanie zrodziło się z powodu nie udźwignięcia ogromu odpowiedzialności za "drugiego" a nawet traumy z przeżytej śmierci partnera...
Wszystko to jeno liter stek (wybaczcie) ale osobiście podchodzę do tego nieco filozoficznie i z bezmiarem podziwu dla ludzkich możliwości. Ot człek, ułomny, słaby a w KAŻDEJ podjętej dziedzinie potrafi osiągnąć NIEOSIĄGALNE!
Ueli Steck, Hans Jörg Auer, Alex Huber, Alex Maksimienko, etc..., są uosobieniem NASZYCH potencjalnych mocy i pragnień.
Ogarnia mnie fala rozbieżnych doznań jak czytam o Panach co tam załomotali 900m pionu z bidonem w kieszeni.
Podziw, strach, wątpliwości natury: "po co ja się wspinam jak są tacy goście", itp...