biedruń Napisał(a):
> >Pewnie grałby w rosyjską ruletkę, gdyby go za
> to podziwiali.
> Pierdolisz Kominiarzu. Tak się składa, że znałem
> Dereka, wspinałem się z nim całkiem sporo w
> kwietniu i maju 1991 roku i widziałem kilka jego
> solo OSów, przy których widzom serce podchodziło
> do gardła. To co robił nie miało nic wspólnego z
> tym czy ktoś go za to podziwiał, czy nie.
Niewykluczone, że sam pierdolisz.
Nie twierdzę, że robił to bezpośrednio dla podziwu.
Sądzę, że kochał ryzyko, stan w którym każdy ruch
decyduje o życiu lub śmierci. Samo wspinanie nie
musiało być dla niego sprawą pierwszorzędną -
od niego zaczął, ale skończył na uzależnieniu od ryzyka,
potrzebował go tak, jak narkomani potrzebują narkotyku,
a wspinanie było już tylko środkiem do wprowadzania się
w ten stan.
Od rosyjskiej ruletki można się uzależnić na tej samej
zasadzie. Tyle, że mało kto uzna człowieka strzelającego
sobie w łeb za bohatera.
Jestem przekonany, że mając ten rys osobowości,
tzn. potrzebując skrajnie wysokiego poziomu pobudzenia,
można równie dobrze zostać bohaterem wojennym,
prawdziwie ekstremalnym sportowcem, albo hazardzistą
grającym o życie - o wyborze środka decyduje przypadek,
a także właśnie względy społeczne, takie jak stopień
ewentualnego uznania innych (mający znaczenie jedynie na
początkowym etapie wyboru "dyscypliny").
Gdyby wspinanie nie wzbudzało podziwu, ludzie tacy jak
Derek szukaliby mocnych wrażeń gdzie indziej, bo mimo
wszystko, gdzieś na dole listy priorytetów jest również
potrzeba uznania.