Paszczu,
Nie wiem ile dni z zycia spedzilem dyskutujac na temat "po co nam PZA". W obecnej chwili chyba najbardziej wizerunkowi tej organizacji szkodzi postrzeganie przez ogol (w pelni zreszta uzasadnione) systemu szkolenia i ukladu instruktorskiego funkcjonujacego od lat kilkunastu. Szkolenie, jak sam doskonale wiesz wiaze sie z zarobkami instruktorow, czyli z kasa. Utrzymywanie istniejacego, przyznasz ze niezbyt wydolnego i uczciwego ukladu (patrz posty n.t. weryfikacji instruktorow, rozporzadzenie RM czy Wacia S) w prosty sposob prowadzi do wizerunku PZA jako organizacji rzadzonej przez beton, gdzie nic sie nie da zrobic poza wysadzeniem. Oczywiscie pierwsze jaskolki zmian juz sie pojawily, jak przekazanie uprawnien egzaminacyjnych komisjom srodowiskowym czy podjecie walki z karta taternika, przyznasz jednak ze np. szkolenie instruktorow to ciagle bunkier bez zadnych rys. To przez system szkolenia i instruktorow, a nie przez komisje wypraw przeplywa najwieksza kaska w PZA (niezaleznie czy ksiegowana w PZA czy idaca bezposrednio przez instruktorow) i tu wlasnie stoja konfitury. Wporowadzenie jak najwiekszej liczby obowiazkowych kartek (wspinacza, narciarza, taternika, itp.) nie jest potrzebne nikomu poza ludzmi zyjacymi ze szkolenia, a niezdolnymi do funkcjonowania w warunkach tzw. wolnego rynku, gdzie zeby zdobyc klienta trzeba sie wykazac umiejetnosciami i podejsciem do klienta (uwaga ta nie dotyczy oczywiscie wielu kolegow prowadzacych prywatne szkoly dzialajace na wysokim poziomie, do ktorych stoi kolejka kursantow). Klinicznym przykladem beneficjenta tego ukladu jest Wacio S, u ktorego prawdopodobnie nikt by sie nie szkolil, gdyby nie musial (patrz posty na tym forum).
Jak doskonale wiesz, jest lepsze ubezpieczenie niz to z PZA- w austriackim OAV gdzie mozna zapisac sie przez net.
Uwag kolegow wypowiadajacych sie nt zarobkow zarzadu PZA nie traktuje powaznie.
Bergheil,
Chmiel