dr know Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> sory Bodziu - chyba sie zapetliłeś - ja Cię nie
> pytałem o jakieś Twoje zdania a ni tym bardziej o
> jakies stanowisko, a nie tym bardziej o jakies
> Twoje pomysły - tylko o to jak jest u Brytoli....
No to chyba się nie zrozumieliśmy. Wyartykułuj
pytanie jeszcze raz
> a to sory....wyżej gdzieś mówiłes o tych po
> taternickim letnim...o tych myslałem - odnosze sie
> do tego co piszesz a nie co mozesz miec na mysli;
Nie rozumiem, jak dla mnie to oczywiste, że jest taka
możliwość, iż kursant na kursie zimowym - absolwent
kursu letniego - nie miał raków na nogach.
Sportowcem się bywa, ale każdy sportowiec kiedyś
zaczyna.
> a co z dojściem do Laboratorium? - aha wówczas
> spady
Przy dużym zagrożeniu dojście jest problemem, ale
jeszcze większy stanowi ewakuacja.
> a na Buli jest jeszcze w wuuuj miejsca...
Tak, ale idąc przez Moko możesz dostać lawiną z Marchwicznej,
a znam również wypadek - w bezpiecznym wydawałoby się
miejscu - na podejściu pod Czarny Staw, jeszcze w lesie.
A co do szkolenia to dopóki nie zacząłem szkolić to też myślałem,
że z kursantami powinno się chodzić najlepiej na Kazalnicę.
Rozumiem, że wciąż panuje kult Buli.
Generalnie większa możliwość dżumienia w schronisku,
brak sensownych alternatyw. Obiektywnie niebezpieczne
powroty z większości ścian nadających się na szkolenie.
Kursant po kursie po pierwsze powinien ŻYĆ, a po drugie
fajnie by było, żeby chciał wrócić do wspinania.
"Dotknięcie pustki" na kursie nie jest dobrym sposobem.
Przygoda owszem, ale kontrolowana przez instruktora.
Pozdrawiam
Bodziu