Oj, wiem, ja tak sama do siebie, bo się zastanawiam.
tego samego dnia widzialam tam m.in ekipę chyba sześcioosobową podchodzącą na zawrat. Strasznie ślamazarni. Za ślamazarnymi szedl najbardziej ślamazarny, ślamazażąc się sporo za nimi jeszcze w okolicach stawu gąsienicowego. No, ale kolesie idący przodem na moje pytanie czy go znają, odpowiedzieli, ze on jest teoretycznie z nimi, tylko że nie ma kondychy.
(nie wiem czy to oni akurat, bo byli dopiero kawalek nad zmarzlym kiedy zrobila się wichura.ale nie widzialam, żeby wracali)
Ale jeśli to oni, to to nie do końca prawda że on szedl z nimi. Bo jaki jest przepisowy odstęp "towarzyszenia"? 100m? Jesli koleś juz przy wyjściu ze schroniska nie zajarzyl, że sporo odstaje od tej ekipy i praktycznie Z nimi nie idzie, tylko ZA nimi, korzystając ze śladu, oj, to powinien byl sam zawrócić w porę. o tym, że oni go nie chcą, bo jest dla nich kulą u nogi mógl zajarzyć zaraz po wyjściu.
Takie ot moje tylko teoretyzowanie. Pewnie to nie oni.