na pierwsze pytanie odpowiedz jest w miare prosta. wlasnie powiazanie istnieje przez pezete. ale to na marginesie. mysle, ze tak ogolnie, to paszczu i komisja podzielaja punkt widzenia i filozofie wspinania na bardzo wielu plaszczyznach.
teraz odpowiem na drugie twoje pytanie. sluchaj uwaznie (tu palec wzniesiony do gory i mowie do ciebie po rickowemu-SYNU). skoro nie znasz skali M, to moze ci wytlumacze. to tak jakbys porownywal przejscie drogi powiedzmy 6 z jednym miejscem 6.1 do drogi o trudnosciach 6.4. bo mniej wiecej taka rozbieznosc tam wystepuje. jeszcze jedna sprawa. okap muskata zostal zrobiony leashless, jak zostal zrobiony dziadek? poprostu mnie facet nie przekonasz, ze M6/7 nawet ze slaba asekuracja mozna porownac do wielowyciagowego M9, szczegolnie robionego bez smyczek. niestety wsrod zarowno wsrod takowej fach-komisji, jak rowniez calego obozu tradycjonalistow dalej obowiazuje zasada, ze czas liczy sie bardziej niz styl (tu mam na mysli przejscie klasyczne w przeciwienstwie do 5+A0), ze hak-lawa-i-trzesiona sa dalej akceptowane w cywilizowanym swiecie jako przodujacy styl wspinania.
ja tu nie mowie, ze taki a taki styl jest lepszy czy gorszy. kazdy ma prawo wspinac sie jak tam uwaza (no za wyjatkiem haczenia po uklasycznionych drogach). ale jednoczesnie chcialem wskazac fakt, ze tym samym co wiercenie ze zjazdu dla obozu tradycjonalistow jest hakowka na nowym terenie dla ludzi utozsamiajacego sie z podejsciem "grupy trzech". czyli uzywajac argumentu ochrony resztek niezdobytych jeszcze fragmentow skal w tatrach polskich przed rzedami nitow, podobne podejscie powinno byc do robienia np drog hakowych.
"Cough cough, excuse me while I wipe the spray off my face" Will Gadd