Darnok napisał(a):
> Sprowadzajac rzecz do absurdu - czy np zrobie 2
> pierwsze wpinki zejde na ziemie odwiaze sie pojade do domu
> (zostawiajac line asekuranta i ekspresy ;)) i wroce za
> powiedzmy a 3dni ponownie sie w ta linie zawiaze i pojde w
> gore to jest to caly czas te poprzednie przejscie (poprzednia
> proba) ? No chyba nie, a wiec gdzie jest ta granica? Dlatego
> dla mnie restowanie na ziemi jest juz pewnym naduzyciem, ale
> mozliwe ze sie po prostu czepiam ;)
> pozdrawiam
> Darnok
Musze Cie rozczarowac. Jest takie przejscie. Historia je odnotowala jako pierwsze OS w rysie o trudnosciach ??? cos kolo granicy 5.13/14 (czyli nasze ukochane DDS). W Stanach chyba w Utah i jesli sie nie myle wlasnie w wykonaniu naszego bohatera. Moze Sprocket mnie sprostuje. Jakies 7 lat temu. Facet po upchaniu polowy przelotow doszedl pod trudnosci. Upchal w kupie kilka i zszedl polowa wyciagu likwidujac w zejsciu pozostale punkty az do ziemi. Wrocil, na pewno nie tego samego dnia i nie majac przesztywnienia na linie, dokonczyl. Byla to odpowiedz dla pierwszego bodajze zdobywcy tej rysy, ze sie jeszcze taki nie urodzil, coby ja zrobil OS-em.
Jesli mialbym porownywac, to dla mnie to przejscie z zakladaniem wszystkiego swojego bylo bardziej OS niz obecne z wiszacymi ekspresami. Przeciez nie obciazyl liny, ani nie znal drogi z rozpoznania z czynnym wykorzystaniem liny, ani nikt mu nic nie podpowiadal ani nie pokazywal. Czyli podsumowujac, gdyby tego calego chlamu nie mial ze soba i sie wspinal na zywca, to poza aspektem psychologicznym, mialby latwiej. A zgodzilismy sie przeciez Blondas, ze w zywcu OS dopuszczamy jednak zejscie (nie zeskoczenie i spadniecie).
Jacol