A ja powiem tyle, że te przekory są "o dupę roztrzaś" !
Ile ludu tyle bogów. Dla mnie autorytet (jeden z kilku) to Mirek Wódka, którego wyniki są zdumiewające a trening w cale nie jest klasycznie wspinaczkowym ładowaniem:
[
www.gory.wyd.pl]
"raz wszyscy powiedzą, że trenuję nieprofesjonalnie! Stawiam głównie na żelazo (śmiech). Mam taki specjalny pas z obciążeniem, chwytotablicę tylko z krawądkami (żadnych dziurek) Trenuję 4 miesiące w roku, od listopada do lutego. Poniedziałek, wtorek - wytrzymałość siłowa, środa - rest, czwartek, piątek - siła maksymalna, sobota - krótszy trening ogólny. Przez pozostałą część roku, jak czas pozwala, tylko się wspinam. Mam też kawałek sklejki z chwytami. Nie chodzę na żadną ściankę, trochę z powodu małej ilości czasu, trochę z przyczyn obiektywnych (w Zawierciu nie ma ścianki). Byłem kilka razy z synem na ściance w Łazach i powiem szczerze, że nie żarło mi tam za bardzo (syn Mirka w wieku 13 lat poprowadził VI.4+!!!; przyp. redakcji)."
Moje zdanie jest takie, czytać, pytać, myśleć, naśladować, swoje ciało obserwować.....i wykombinować coś dla siebie.
Pozdrawiam
mateusz at loskot dot net