Popieram Dzika, dobrze gada jeśli chodzi o zagrożenie kontuzjami u leszczy. Przetestowałem to na sobie. Nie trenuję regularnie to znaczy zdarza mi się, że pakuję kilka tygodni z rzędu, ale potem wpadam jakiś większy projekt w robocie i zapominam o drągu i wspinaniu. Myślę że wielu tak ma. No i ostatnio pakowałem regularnie z takimi kawałkami żelaza dla nurków, doszedłem chyba do 6 czy 7 (x 2 kg = 14 kg) i było fajnie, postęp formy na ściance że heja, ale pech chciał któregoś wieczora strzeliło mi ścięgno w palcu i... kilka miesięcy w plecy. Fakt że pakowałem na chwytotablicy, może drąg jest bezpieczniejszy. By zakończyć jakąś mądrą sentencją - jak się ma fachowego trenera który człowieka pilnuje, można pakować z obciążeniem, bo się to robi sensownie. Jak jednak leszcz pakuje od święta i zarzuca żelazo gdy naczyta się tego forum - lepiej sobie darować. Szkoda zdrowia.
Pozdr. od leszcza :)
m