Po powyższych postach a i nieco z innej beczki nieco nieśmiało dorzucam:
Z własnego dośw.
Wyrwałem sobie nie palec, ale całą łapę czyt bark z pozrywaniem ścięgien po czym zapakowano mnie w gipsik od brody po, pardon, jaja na ponad dwa miechy. Po zabawnych perypetiach z leczeniem sterydami odparzonej skórki, po zdjęciu półpancerza rzecz jasna orzeczono:
1. Aby mógł się ruszać rehabilitacja (odzyskać możliwość poruszania ręką)
2. Na początek wyprostujemy mu łokieć (2 mieś)
3. Cza, żeby mógł jeść (ręka była prawa) bo łyżka za ciężka (2 mieś)
4. Nigdy nie założysz ręki za plecy, a o wspinaniu etc. to se możesz poczytać, ale powalczymy jeszcze, dajcie go na basen, może się nie utopi. (4 mieś)
5. Dużo pakować bo uszkodzone ścięgna można nadrobić jedynie nadbudowaniem mięśni.
Oczywiście uparłem się i zakładam rękę na plecy i od 2 lat już się wspinam z powrotem ale:
1. To co zostało napisane o ściegnach wydaje mi się prawdą.
2. Konsultacja i prowadzenie rehabilitacji przez lekarzy jest niezbędne.
3. Jeśli działania lekarzy nie przynoszą skutku to potraktuj ich jak mechaników samochodowych paprających robotę: zmień warsztat.
4. Tak naprawdę "postawił mnie na nogi" chirurg ortopeda z Wrocławia, gdzie prawie rok pracowałem, dr Jacek Czapiński, który zaplikował ćwiczenia na bark schłodzony kriożelem oraz leki wspomagające ziarnowanie otulin panewek stawowych.
Służę namiarem, człowiek niezwykle miły i fachowiec.
Muszę jedynie dbać, by poszczególne grupy mięśni prawego barku były nieco wytrzymalsze, przejmując obciążenia uszkodzonych ścięgien.
Jeden minus, mam bloka psychicznego żeby przywisnąć na całkowicie wyprostowanym barku.
Gunio