To co piszesz jest w wiekszosci prawda ale jest w tym
jeden duzy problem, patrzysz na mrowki grzebiace pod fundamentem
i wmawiasz mi ze to one byly przyczyna zawalenia sie tego domu
a nie bierzesz pod uwage trzesienia ziemi.
Im wiecej udzialowcow w wymianie rynkowej tym lepiej dla rynku.
Nie bardzo wiem dlaczego powiekszenie puli ludzi,
ktorzy moga kupic sobie dom uwazasz za cos zlego?
Ja uwazam ze jest wrecz przeciwnie.
Powiekszenie puli oferowanych produktow tez jest w moich oczach
zdrowe dla rynku.
Zwiekszony wybor i wieksza pula udzialowcow to zrodlo wiekszej
stabilnosci rynkowej a nie odwrotnie. Czy myslisz ze sklep z jednym "dobrym"
klientem bedzie bardziej stabily niz ten co ma tysiac klientow? Co ci podpowiada
zdrowy rozsadek?
Z hipotekami jest tak samo. Jezeli mam bardzo wysokie dochody
i chce je obnizyc to biore pozyczke typu "interest only"
i splacam tylko procenty, cala kwote odpisuje sobie od
podatkow i jestem happy, moj bank tez jest szczesliwy
bo jak ja zarabiam wiecej to ich pozyczka jest bezpieczniejsza.
Ludzie z wiekszym ryzykiem placa wyzsze oprocentowanie.
Ci ktorzy nie moga wylozyc 20% musza placic kazdego miesiaca
na ubezpiecznie (mortgage insurance) i tez sa happy bo mieszkaja
we wlasnym domu. To nie moze byc zle dla rynku ...
Przyszedl kryzys, ludzie stracili prace z co za tym idzie ... domy.
W zeszlym roku pol miliona domow zostalo przejete
w stanach przez banki to jest mniej niz pol procenta wszystkich hipotek.
MNIEJ NIZ POL PROCENTA! To sa te mrowki o ktorych mowilem na poczatku.
Czy klopoty z polowa procenta hipotek moglyby doprowadzic do zalamania banku?
Oczywiscie ze nie! Gdyby banki zajmowaly sie tylko udzielaniem kredytow,
zbieraniem kasy z hipotek i przejmowaniem domow, za ktore ludzie nie placa
to kryzys by nie istnial.
Banki zaczely zajmowac sie handlem pulami kredytow, utworzyly
swoje wlasne departamenty brokerskie, zaczely tworzyc swoje wlasne
instrumenty hipoteczne i to wlasnie tutaj poniosly ogromne straty
rzedu 40-50%. To bylo trzesienie ziemi, ktore polozylo je na lapatki.