Owszem, nie twierdzę, że zły postępek, nawet wynikający z patologicznego podłoża, nie jest zły. Jeśli ktoś nie zapłaci prostytutce - jest to złe. Jeśli ktoś weźmie łapówkę i się nie wywiąże - jest to złe. Jeśli ktoś idzie na Everest i nie pomoże umierającemu z doświadczeniem max. 5000 m. - też jest to złe. Chodzi mi jednak o coś innego. O to, że żeby ten świat naprawić, albo choćby poprawić, należy uleczyć podstawy, ugasić pożar w zarodku. Potępianie turystów kroczących ponad umierającym, a jednocześnie kongratulowanie wyczynowcom-pozerom jest przejawem braku jednej linii myślenia. Skoro jest jakiś cel, wszelkie środki trzeba mu podporządkować. Jeśli celem jest uleczenie świata gór, nie można jednocześnie karcić obojętnych na śmierć i wywyższać autorów nudnych już rekordów. To jak jednocześnie lanie na pożar wody i benzyny.