Apache Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Dla niejednego wygwizdanie może być wieksza szkodą
> niz potłuczenie dupy.Wiesz o tym dobrze"
>
> Nie zgodzę się. Skomplikowane złamanie nogi które
> wykluczy Cie ze wspinania jeśli nie na zawsze to
> na lata to jednak większy motywator od buczącego
> tłumu.
> To jest taki sam mit jak to że droga żeby była
> niebezpieczną to musi mieć 20-30 metrów.
> Często wystarczy że jebniesz z 5 i już możesz
> zapomnieć o wspinaniu a boleć Cie będzie do końca
> życia.
Sam jebnąłem 33 lata temu z 5 metrów, tyle ze na drodze rotpunktowej przed pierwszą wpinką Wyrok brzmiał ze nigdy chodzić nie bedę a boli i boleć bedzie do końca życia.. Nie poddalem się gdyż ...bardzo mi zależało żeby sie wspinać.
Piszesz o wyzwaniu mentalnym.
Ja odpowiadam ze to nieprecyzyjna kategoria gdyż są jego różne rodzaje i sport także stawia wyzwania mentalne.
Zatem.
Tradowiec/HP-owiec atakując drogę ma "zapas" który czyni jego probę realistyczną."Zapas" bedący skutkiem tak patentowania jak i "oswojenia się" z "tym co grozi, jakie jest wyzwanie.
Kozakiewicz który stanął wobec wrogiego tlumu w Moskiwie-zadnego "zapasu" nie maił.
Poradził sobie z wyzwaniem mentalnym(antydoping) znakomicie-co przeszło do historii w postaci wiadomego gestu.
Bój Kozakiewicza nie różni się przecież niczym od boju lojarza na zawodach.
Pomimo ze u startu drogi są materace-wyzwanie może być spore a *wyćwiczonego) "zapasu" nie ma poza wewnętrzną mobilizacją "dam radę" czy rutyną... ..
Tradycjonalista atakujący drogę od dołu może jedynie kalkulować w oparciu o obserwacje czy wiedzę innych którzy ja robili. Podobnie jak zawodnik może doświadczać tremy-tyle ze nie wobec publiki-ale tej przed nieznanym.
Tak czy owak-"zapasu" nie ma-co najwyzej po przejsciu okaze się ze miał....
Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 2021-10-11 15:40 przez Edgar Nevermore.