TomaszKa Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> [
www.kontrateksty.pl]
> to akurat jedna z najmniej zalganych bujalek Lozy.
Nie wątpię. Wiertarki faktycznie nie miał, ale miał "wiertło". Szczegóły techniczne I-szej próby:
"Jest dobrze po południu, gdy wychodzę nad okap i tu zaczyna być już naprawdę źle. Porządnej szczeliny dalej nie ma. Właściwie to żadnej szczeliny nie ma. Są tylko jakieś takie niepoważne szparki zanikające po niecałym metrze każda. Dalej nie mogę wbić nic porządnego, a w dodatku kończy mi się zapas haków specjalnych. Spitów nie mam, ale mam wiertło.
Tu muszę poczynić pewne wyjaśnienie. Zawsze byłem przeciwnikiem osadzania nitów i spitów. Uważałem, że przy małych rozmiarach tatrzańskich ścian, spitując można przejść wszystko, a zwłaszcza spitując w takim stylu, jak się to obecnie robi, czyli z pomocą elektrycznej wiertarki. To nie jest alpinizm, tylko praca wysokościowa.
Czasami jednak spitować trzeba, bo zdarzają się miejsca, gdzie nie ma żadnej możliwości osadzenia haka. Aby jednak nie ulegać zbyt łatwo pokusie spitowania, postanowiłem używać nitów, które będą straszniejsze niż najstraszniejszy hak. Początkowo używałem więc nitów aluminiowych o średnicy 8 mm i długości 1 cm. Dwa takie twory można, proszę wycieczki, oglądać na pierwszym wyciągu lewego filara Mniszka oraz na trzecim wyciągu drogi „Przegięcie Pały" vel „Cztery Pory Roku".
Później zmieniłem taktykę i wierciłem tylko otwory średnicy 12 mm i osadzałem w nich samymi końcami zwykłe duże haki, które później wybijałem. Takie twory można zwiedzać na pierwszym, nie powtórzonym do dziś, oryginalnym wyciągu drogi „Nabrzmiałe Problemy". Pewnie dlatego następcy wolą ten wyciąg omijać. Nawiasem mówiąc dziś uważam, że i tak prawie wszystkie nity, jakich użyłem, osadziłem niepotrzebnie.
[…]
Wyciągam wiertło i wybijam obok siebie trzy otwory. Wbijam w nie samymi końcami trzy cassinowskie łyżki. Łączę całość pętlami i wieszam repa do zjazdu."