rr Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Bezspornym jest ze nie jestesmy w stanie
> zagwarantowac 100% asekuracji.
Dokładnie tak samo jest w w innych aktywnościach, czy nawet kiedy wsiadamy do samochodu. Kto z nas nie przekroczył dozwolonej prędkości?
Pokazuje swoim dzieciom sporo aktywności: wspinanie, enduro, downhill, narty zjazdowe, freeride, kanioning, rafting. I to wieku kiedy były młodsze niż Antek (teraz są niewiele starsze). Każda z tych aktywności może być śmiertelna. Wg Ciebie, można na mnie donieść do prokuratury, bo biorę syna na Enduro Trail (jest tam więcej wypadków niż przy wspinaniu, a jeździ mniej osób niż się wspina). Robię to z różnych powodów: chcę pokazać aktywne spędzanie czasu, spędzać czas z dziećmi, pokazać że istnieją inne rzeczy niż komputer, budować relacje poprzez sport.
> Kolejna rzecza sa psychiczne skutki jakie takie
> dzialanie moze wywrzec na dziecko.
Jeżeli dziecko czuje się komfortowo i bezpiecznie, to ma z tego frajdę. A komfort daje rodzic swoją obecnością i zachowaniem. Jeżeli rodzic wie co robi, to wie kiedy się wycofać.
> pytanie czy ono tak naprawde swiadomie mowi tak
> czy jest to presja autorytetu pasji rodzicow.
Bardzo często nie jest świadome. Ba, bardzo często mówi: nie chcę iśc, nie chce jechać. A potem mówi, że było fajnie. Ale mam filmiki na których pchający rower dzieciak mówi "nienawidzę Cię", a za chwilę zjeżdza w dół z rogalem na twarzy.
> Drugie pytanie czy dziecko jest w stanie
> zakomunikowac swoje uczucia to ze jest
> przestarszone i powiedziec nie. Czy ma taka
> szanse? Czy nie jest za male i nie przytloczone
> calkowice presja?
Oczywiście, że tak - komunikuje cały czas. Ale problemem nie jest strach (jak napisałem wyżej), ale raczej fizyczne zmęczenie. To co mnie cieszy (np dwugodzinny podjazd na rowerze, czy godzinne podejście pod ścianę) dla dziecka jest męką. Bo się nudzi. Nie cieszy go taki wysiłek (najczęściej). Wiec np. na skitury dzieci nie biorę. Ale znam dzieci które po górach zapier... a w kwestii skiturów się dopominają. Moje nie, wiec czekam.
> Wyglada to na zaspokajanie wlasnych ambicji byc
> moze z powodu nie moznosci ich spelnienia w
> przeszlosci lub obecnie.
Może to tak wyglądać. Ale przy tym rodzice są łatwym celem hejtu, bo przecież chwalą się tym w mediach. Może nie powinni, może mają niezdrowe ambicje. Ale nikomu z nas do tego, bo nie robią nic nagannego.
> Moim zdaniem niefortunne jest propagowanie takich
> inforamcji poniewaz moze zachecac innych do
> podejmowania ryzykowanych dzialan ze swoimi
> dziecmi.
Jesteśmy narodem mało aktywnym sportowo, a jeżeli chodzi o góry, to krajem nizinnym. Jak czytam, że ktoś planuje za dwa lata wejść latem na Rysy to z jednej strony doceniam rozsądek, a z drugiej strony kazdy z nas wie, że wejście na Rysy jest dla sprawnej osoby spacerkiem. Ale dla osoby której rodzicie nie pokazali możliwość aktywnego spędzania czasu, i zaczyna to robić w wieku 30 czy 40tu lat, to może to być wyprawa jak na K2.
> Powstaje pytanie na ile rodzice moge ryzykowac
> zycie dziecka i robic co chca bo sa rodzicami.
Kluczowe jest pytanie, kto jest tym rodzicem. Jak Marcisze idą z synem w góry to inny przypadek od tego, gdyby z synem poszedł mój sąsiad, który od dwudziestu lat nie był w lesie oddalonym od domu o 300 m. Mojego sąsiada można by chyba podać do Prokuratury gdyby jutro poszedł sam z synem na Gerlach. Andrzeja? Nie.
inw
-------------------------------------------------------------_
Za cienki żeby mi dołożyć