No dobrze, to postaram się jakoś uporządkować i wyjaśnić o co zapewne chodziło Włodkowi;) Tu co prawda przydałaby się jakaś analiza socjologiczna, ale takiej nie mamy (tzn. dedykowanej środowisku wspinaczkowemu, za to psychologicznych badań od groma;)
Zasadniczo, w Polsce mamy bardzo niski poziom zaufania społecznego i niechęć do zrzeszania się gdziekolwiek. Nie pamiętam dokładnie danych, ale udział osób zrzeszonych w jakichkolwiek organizacjach np. w Niemczech jest o rząd wielkości wyższy niż w Polsce.. wyjaśnień akurat jest sporo, uwarunkowania historyczne, polityczne, kulturowe, społeczne (np. kwestia pokoleniowa)- nie ma co w to wchodzić jakoś bardzo głęboko. Ale bezpośrednio się to przekłada na szeroko pojęte wspinanie.
W tej chwili w PL to wygląda miej więcej tak (liczby orientacyjne, raczej celem porównania/pokazania rzędy wielkości); no i podział zdecydowanie nie ścisły:
Jest może kilkadziesiąt osób, które mocno angażują się w prace na rzecz wspinania/środowiska wspinaczkowego - w zdecydowanej większości są to osoby związane z PZA oraz z klubami zrzeszonymi w PZA. Z tego grona prawie nikt nie pobiera wynagrodzenia, zazwyczaj też nie ma nawet zwrotu kosztów. Ludzie robią to, bo mają różne motywacje - sprawia im to frajdę, chcą coś fajnego zrobić/zmienić, no i oczywiście zyskać nieśmiertelną sławę:). W bardzo nielicznych przypadkach (może kilka w ciągu ostatnich 15 lat) przy okazji pracy społecznej na rzecz środowiska ktoś próbuje zrealizować swój pomysł biznesowy, ale patologie raczej dość szybko są eliminowane (jednak kontrola społeczna robi swoje;)
Do tego dochodzi kilkaset osób (ale raczej bliżej 500 niż 1000), które angażują się w różne działania od przypadku do przypadku, w miarę możliwości (np. pojadą na akcję sprzątania, pomogą w wycinkach). A jak nie mogą brać udziału w konkretnych działaniach, to np. wpłacą jakąś kwotę na organizację, które coś robią dla wspinania).
Dalej mamy pewnie kilka tysięcy osób nieco bliżej związanych ze wspinaniem, które same co prawda nic nie robią i nie wspierają materialnie żadnych działań,ale deklarują poparcie wirtualnie na FB (like it!), ew. coś skrobną w sieci, a czasem nawet w realu wspomną że dobra robota:) Czasem też należą do różnych klubów, przynajmniej trochę ich interesuje skąd się biorą ringi w skałach i np. gdzie można zaparkować, żeby się leśniczy nie wk..ł. No i powieszą kartkę że "uwaga, ptaki" (jak im się zechce wydrukować i zabrać w skały;) Wolałbym, żeby to grono troszkę bardziej się zaangażowało, ale nie będę narzekał - takie czasy. Fajnie, że doceniają robotę. Przy okazji warto przeczytać artykuł na stornie Outdoor Alliance (tak, z USA!), który pokazuje też pozytywne strony tzw. "slacktivismu" (https://www.outdooralliance.org/blog/2015/11/12/why-slacktivism-matters). Chociaż tych negatywnych jest niestety równie dużo..
No i ostatnia - największa grupa - pewnie z kilkadziesiąt tysięcy ludzi - coś się wspinają, chodzą na panel (najczęściej na sekcję), nawet czasem jeżdżą w skały. Ba, nawet zdarza się, że należą do jakiegoś klubu (bo są zniżki na ciuchy, albo tańsza sekcja). Niestety, w większości maja w d.. skąd biorą się ringi, że ktoś wybudował schodki, jakiś przewodnik zrobił (bo przecież w sieci jest za darmo). Wjeżdżają autami pod skały, wędkują z ringów, przeszkadza im kruszyzna i błoto, a jak się rusza ring - to już w ogóle skandal, ktoś to MUSI naprawić. PZA/NS/FK - coś tam może słyszeli, jakieś leśne dziadki, które zarabiają ciężki hajs za nic. A dbanie o drogi wspinaczkowe to przecież obowiązek państwa/gminy - bo płacimy podatki i już. Oczywiście, to wszystko w (nieco) krzywym zwierciadle, ale to nie są przykłady wyssane z palca.
I teraz clue sprawy - te kilkadziesiąt zaangażowanych osób (+ kilkaset zaangażowanych od czasu do czasu) działa dla wszystkich grup, bez rozróżniania na należących do PZA/KWW/czegokolwiek/niezrzeszonych; miłośników ptaków lub 4x4, poszukiwaczy tłustej cyfry czy nieśmiałych sekcjonowiczów wędkujących 4ki. Jakby nie patrzeć, cała ta menażeria tworzy środowisko wspinaczkowe, jakiekolwiek by ono nie było. I właściwie by wszystko było w miarę ok (chociaż skakalibyśmy z radości pod sufit, gdyby część z grupy 4tej przeszła do 3ciej, a z 3ciej - do 2giej;), ale niestety nie jest. Bo u nas zawsze znajdzie się grono krytykantów, malkontenów i także hejterów (jakoś tak się składa, że najczęściej anonimowych). To też kolejna różnica pomiędzy PL a resztą świata (chociaż bardziej w skali zjawiska, nap..nki i gównoburze występują w całym wspinaczkowym świecie). I niestety poziom krytykanctwa i malkontenctwa jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu zaangażowania. Do tego dochodzą bardzo typowe dla naszego środowiska personalne jazdy, fochy i anse (które potrafią się przenieść na sale sądowe).
Efekt jest taki, że te kilkadziesiąt zaangażowanych osób ma zazwyczaj serdecznie dość (bo co by nie zrobiły, to zawsze się znajdzie chętny do nagonki). Objawia się np.przewrażliwieniem i zmniejszoną chęcią do kompromisów, a nawet odpowiadaniem na ataki;) Gorzej, że osoby które potencjalnie chciałyby się zaangażować (albo zaangażować bardziej) widzą to i jeżeli mają trochę rozsądku to mówią "nie dziękuję, wolę się powspinać". A obserwatorzy z zewnątrz (np.potencjalni sponsorzy) też to widzą i ich chęć do wyłożenia kasy radykalnie maleje (a nigdy nie była przesadnie wysoka).
To - w bardzo dużym skrócie i uproszczeniu - opis zjawiska i wstępna diagnoza z perspektywy 10 lat działania (i 20 lat wspinania;) Recepta nie jest prosta, na pewno takim cudownym lekiem na problemy środowiska nie jest wyjście KWW ze struktur PZA.. ale to już koledzy zdecydują..
pzdr
jodlosz
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2019-02-14 16:28 przez jodlosz.