góral bagienny Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> No tak... Sporo tego co tu napisałeś i mnie
> przelatuje przez głowę. Duże wrażenie zrobił
> na mnie film o tym Francuzie (chyba?) który
> zrealizował swoje marzenie pospacerowania po
> linie rozciągniętej pomiędzy dachami wież WTC.
> Ale tam można się było dopatrzeć jakiejś
> ideologii. Patrzcie ludeczkowie, goniący od rana
> nie wiadomo gdzie i za czym, podnieście głowy,
> popatrzcie na mnie i zastanówcie się nad swoim
> życiem.
> Dopóki są jakieś plany do realizacji, to życie
> ma sens, jak się spełnia najważniejsze marzenie
> to nagle, po euforii, nadchodzi dramatyczna
> pustka. Zdaje się, że i gościa od WTC to
> dotknęło.
> Czy takim wymarzonym spacerem po linie nie był
> dla Olka zjazd z Cho Oyu? Ten wybór, chociaż
> szalony, miał jeszcze pozory sensu. Każdy
> następny to już, według mnie, nie ryzyko, ale
> głupota. Mogło się udać, jak przed chwilą na
> Broad Peak, ale w zasadzie to nie powinno. A gdy
> się już jednak udało, to co dalej? Czy Ty wiesz
> jakie były dalsze plany Olka? Bo jeśli
> spotkałbym Bargiela to na pewno się go o to
> zapytam. Gdzie ty chłopie chcesz jeszcze na tych
> nartach zajechać? Co ci się marzy? Korona
> Ziemi? Nie? Czy na pewno? To z czego jeszcze
> chciałbyś zjechać?
Goralu bagienny
Opowiedziales nam, o swoich bardzo bliskich relacjach, z Olkiem i jego rodzina. Cos istotnego pominales.
Nie napisales, ze ktos, z Twoich najblizszych, mial byc uczestnikiem pierwszego prawdziwie wysokogorskiego zjazdu Olka. Zjazdu, ktory pozwolil mu siegnac po osmiotysieczniki. To troche zmienia perspektywe Twoich pytan, o sens wspinania, o sens ekstremalnych zjazdow, o sens kolejnych wyczynow.
Byc moze wczesniej nie zdawales sobie w pelni sprawy, z niebezpieczenstw tamtego zjazdu, z "latwego siedmiotysiecznika".