Bielecki o Ostrowskim: dlaczego nikt go nie szukał?
Nie milkną echa zaginięcia Aleksandra Ostrowskiego. Zjeżdżającego na nartach na stoku ośmiotysięcznika Gaszerbrum II (8035 m) w Karakorum Ostrowskiego zepchnęła do szczeliny lawina. "Dlaczego nikt nie zjechał do tej cholernej szczeliny i go nie szukał" - pyta na Facebooku Adam Bielecki.
"Dlaczego nikt nie zjechał do tej cholernej szczeliny i go nie szukał. Nie było mnie tam tam i nie wiem co dokładnie się wydarzyło i jakie panowały warunki ale boje się, że nie zrobiono dość, by podjąć próbę ratunku Olka Ostrowskiego. Mam nadzieję, że się mylę, ale myśl o tym nie daje mi spokoju. Olku pamiętamy o Tobie... smutno..." - zaznaczył polski himalaista.
Zobacz post na facebooku
Bielecki w swoim wpisie przypomina też sytuację, która miała miejsce w 2012 roku. Wówczas z Marcinem Kaczkanem wspinali się na K2. W zejściu, już w bazie wysuniętej, zastali rosyjską himalaistkę Oxanę Mornievą, która złamała nogę w kolanie. "Podzieliliśmy się lekami, zostawiliśmy jedno radio i ruszyliśmy na dół, aby zorganizować akcję ratunkową. W bazie okazało się, że ŻADEN z przebywających tam wspinaczy nie chciał ruszyć na akcję ratunkową, a tylko dwie wyprawy oddelegowały swoich tragarzy do pomocy" - dodał.
REKLAMA
Adam Bielecki w dalszej części wpisu opisuje akcję pomocy Rosjance. "Przed samą bazą pojawili się wspinacze, robiący nam zdjęcia, co doprowadziło mnie do wściekłości. Mieli dość sił, żeby robić zdjęcia, ale nie wystarczająco dużo, aby pomóc przy noszach. W bazie zrobiło się zbiegowisko, a ja wygłosiłem gorzką przemowę na temat pomocy w górach i postawy etycznej wspinaczy zgromadzonych wokół nas" - stwierdził.
Himalaista napisał na Facebooku, że ta historia przypomniała mu się w kontekście ostatnich wydarzeń na Gasherbrumie II. "I tak jak wtedy nie potrafiłem zrozumieć postawy innych wspinaczy, tak i w tym przypadku nie rozumiem dlaczego do góry poszli sami HAPSI" - zastanawiał się Adam Bielecki.
"To koszmarny dowcip"
Kolejną krytyczną opinię wygłosił Tomasz Mackiewicz. "To, co się stało na Gaszerbrumach w mojej ocenie, to jakiś koszmarny dowcip. Możecie mnie krytykować, jechać po mnie, możecie mnie nawet ukamienować, no problem for me. Ale wiem jedno. Skoro znane jest miejsce, gdzie wpadł Olo, to należało tam zjechać" - napisał na Facebooku polski himalaista.
Mackiewicz podkreślił, że nie wierzy w to, że podjęte zostały wystarczające kroki, by ratować człowieka. Himalaista dodał, że "jeśli Olo wpadł z lawiną, to znaczy, że teren był bezpieczny". "Lawiny nie schodzą tym samym torem co 15 minut, jedna zejdzie i potem musi padać i padać. Temperatury to -5 stopni" - zauważył.
Himalaista wspomina też sytuację, która miała miejsce w tym roku. Mackiewicz wpadł w 40-metrową szczelinę. "Gdyby Eliza na podstawie rzucenia okiem miała ocenić czy żyję, to z pewnością oceniłaby, że nie żyję i z czystym sumieniem wróciłaby do Francji" - napisał.
"Sorrry, ale coś tu chyba nie hallooo. EEeeeee?. 30 minut wrzeszczenia, nawoływania, po tym nawiązaliśmy ledwo słyszalny dialog. Natychmiast pobiegła po linę. 2-3 godziny później była z powrotem" - podkreślił.