Zastanawiam się, czy nie obowiązuje tu, na tym forum, to samo socjologiczne prawo, którego działanie widzę na co dzień w środowisku, gdzie mieszkam. Tam, gdzie zbierze się kilka osób o wyrazistych, silnych osobowościach, indywidualności, ludzi, którzy wyrastają ponad przeciętność (tu nie wartościuję, ale stwierdzam statystyczny fakt) miejsce na wymianę poglądów mocno się zacieśnia i rozpoczynają się ostre spory, a mówiąc wprost awantury, o byle głupotę. Ty powiedziałeś tak? To jesteś głupi i masz wszy - nie zniżę się do tego poziomu!
Przepraszam, że tak się wymądrzam, bo wcale nie zamierzam tu nikogo uczyć grzeczności, sztuki erystyki czy odsyłać na korepetycje do Schopenhauera, tylko zastanawiam się głośno, czy ta sama zasada nie działa na co dzień w całym środowisku alpinistycznym prowadząc z jednej strony do bezsensownych animozji i podziałów, a z drugiej do mocnego upośledzenia działań w tych momentach, gdy od jedności w działaniu zależy czyjeś życie.
Co stało się w bazie pod Gaszerbrumem? Dlaczego akcja poszukiwawcza została zapozorowana (takie jest moje odczucie i poprawcie się jeśli się mylę)?
Dlaczego pierwsze dochodzące stamtąd wieści okazują się zwykłą ściemą?
Czy w wysokich górach jest jeszcze miejsce na coś, co niegdyś określano słowem honor?
Co może pakistański "oficer łącznikowy"? Przystawić do głowy pistolet, czy powiedzieć, że jeśli się nie dopłaci za przedłużenie pobytu to następnym razem będą kłopoty ze zgodą na wejście w góry?
I czy po takim wypadku, gdy ginie człowiek, sprawę bada w kraju prokurator?
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech,
i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie
bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Max Ehrmann - Dezyderata