Na majówce w Rudawach byłem świadkiem sytuacji gdzie właściciel dwóch psów pod Malinową (miejsce newralgiczne ze względów ochrony zagrożonych gatunków! Straż leśna z policją się kręciły) uwiązał je do drzewa, a sam poszedł z kolegą robić zjazdy. Psy zaczęły tak niemiłosiernie szczekać, że wspinający nie był wstanie się porozumieć z asekurującym. Przecież to oczywiste, że pies szczeka. Nie miał tych psów od wczoraj, żeby nie przewidzieć takiej sytuacji. Zwykły kaganiec by wystarczył. A koleś to w ogóle straszny lamus był, bo związał sobie blokera nad przyrządem i nie mógł zjechać.