Kajman Napisał(a):
> Nie przeczę, że czterokrotne powiększenie,
> korzystnie wpłynęłoby na wartość tej skały.
> Tak jak jest teraz to jest start, 3-4 przechwyty i
> wejście w podszczytową kruszyznę, której jest
> więcej niż właściwej drogi.
Zgadza się.
> A Cmentarzysko ma trzy połacie - Lewe, Cyrk i
> Prawe. Przy czym relacja ilości kruszyzny do
> wspinania jest tam całkiem satysfakcjonująca.
Też się zgadza, tylko wnioski się nie zgadzają z moimi, bo wg Ciebie obicie Futerka to marnowanie ringów, a według mnie niekoniecznie. Patrzysz z perspektywy "wytrawnego alpinisty". Tego typu skałki po prostu nie są dla Ciebie. Wróciłem właśnie z wycieczki po Dolnej Austrii, gdzie skał jest dużo, a mimo to lokalsi również obijają podobne parchy. I one tam znajdują całe rzesze amatorów. Powiedziałbym wręcz, że jest ich więcej, niż amatorów prawdziwego wspinania po długich drogach, które są zaraz obok. Bardzo często jest tak, że obok siebie funkcjonuje skała z 60 metrami pionu, a przy niej jakieś satelitki sześciometrowe też są obijane, i to nawet gęściej, w sensie ilości dróg i przelotów na m.kw. Np. koło Thalhofera (Thalhofergrat) jest kamienny blok o rozmiarach może 7 x 8 x 6m (ostatnie to wysokość), na którym jest łącznie ok. 14 dróg (na wszystkich czterech śćianach) i większość z nich ma 2 ringi + stan. Trudności od IV do VII. Po drugiej stronie szosy jest kilkaset dróg na ścianie osiągającej 50 m, też głównie VI - VII, a mimo wszystko trafiają się ludzie, którzy wolą kilka godzin spędzić na małym kamieniu z obitymi bulderami. Średnio bulderek jest znacznie bardziej oblegany (w sensie liczby przejść) niż duża ściana. Ogródki z tego typu drogami (jeden, dwa ruchy + parch) trafiają się też na dwustumetrowej ścianie Hohe Wand, zarówno u podstawy, jak i w szczytowych partiach (można dojechać samochodem i zejść od góry). Są więc obok siebie rejony długich dróg i wpinek co 5 metrów, oraz gęsto obite bulderki, i nikt nie woła, że to marnowanie ringów, choć niektóre sektory wciąż czekają od dawna na wymianę starej asekuracji. Niektórzy nie jeżdżą w skały po to, by przewspinać połacie trudnych metrów, ale też po to, by się poszwędać i zabawić z liną gdzieś na odludziu - pod tym akurat względem Futerko jest wręcz doskonałe.
I żeby było jasne, mi się tam niespecjalnie podobało, a kruszyzną byłem wręcz sterroryzowany, ale mimo wszystko jestem za tym, żeby takie skały odkurzać i obijać. Nierzadko z użyciem łomu lub betonu. Takie parchate byle co nie powinno budzić wątpliwości etycznych przeciwników kucia i klejenia, zrzut kruszyzny to osobna klasa abstrakcji.