Szalony Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> <podziękowanie za trud włożony w przygotowanie
> dróg i to szczególnie tych rzęchowatych
>
> Ani bym sie zajaknał gdyby owo przygotowanie bylo
> kompletne(abstrahuję od T.S.i Lunety-to jedynie
> antydydaktyczny przyklad)
> Tymczasem-bywa/jest niemal obserwowalną
> regułą-że owo przygotowanie ogranicza sie do
> wyekipowania.
> Droga powinna jeszcze wytrzymac mniej
> wiecej w podobnej formie "probe czasu"-czyli
> nastepne 30 lat "nagłego użytkowania"....Jak nie
> ma co do tego pewnosci-to trzeba ja
> uzyskac-chociazby w sposób w jaki wskazałem.A
> pozniej sie dopiero chwalić.
Można mieć różne podejścia do sposobu tworzenia nowych dróg i te sposoby później podlegają ocenie przez powtarzających te drogi.
Dobrze wiesz z jakim odzewem spotkałoby się zrealizowanie Twojego postulatu "utrwalenia" rzeźby. Twoje prawo, jako pierwszego zdobywcy, zrobić drogę i "utrwalić" ją mrozoodporną zaprawą, prawem innego zdobywcy jest zrobić inaczej. Jak napisałem ocenią to "użytkownicy".
Przedstawiłeś swoje zdanie, z którym w części dotyczącej zapewnienia niezmienności dróg (na taką skalę) ja się nie zgadzam.
Ileż to setek kilogramów kamieni spadło z Lotników lub Sępiej tylko od czasów, które możemy pamiętać? Ile spadło wcześniej?
> Poprowadzenie jakiejs dróg "w rzęchu" opisanie
> jej w topo nia pierwszej stronie "Brytka"
> natychmiast kanalizuje zainteresowanie .Co
> przecież jest zrozumiałe przy deficycie "nowej"
> skały.Droga niekoniecznie to "wytrzymuje"-podlega
> swoistemu "pantha rhei"-tylko samozadowolenie
> ekipera jest constans....Ponieważ jest ono
> constans-nie widze powodu do specjalnych
> podziekowań.Owo samozadowolenie
> nim(podziekowaniem własnie) jest.Mowie to jako
> ekiper całkiem solidnej skały(Mnich)
Zawsze twierdziłem i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, że wspinamy się dla sławy, choćby takiej malutkiej sławy w gronie kumpli czy w postaci łaskawego spojrzenia ładnej laski ;-). Tak samo z ekipowaniem. Notka w Brytku, nazwisko w przewodniku, pochwała kumpli a jeszcze lepiej laski jest dla wielu głównym motorem działania. OK napisałem o podziękowaniach ale raczej w opozycji do krytyki, w moim przekonaniu przesadzonej i niesprawiedliwej, gdy raczej należała się pochwała albo jeżeli uważasz, że nie, to przynajmniej milczenie (publiczne, bo prywatnie w takich sytuacjach można sobie podyskutować ... no i bez nazwisk bo przecież nie o personalny atak Ci chodziło tylko o krytykę zjawiska?).
> Jednoczesnie szlag mnie trafia gdy moge sie
> powspinac na Lunecie na niekoniecznie na
> Zegarowych(Smoleń)-tzn ze "spokojem
> ducha".....
> Tylko nie wykazuj mi braku
> iunctim-zwlaszcza personalnego.
> Problem ma bowiem swoją ambicjonalną(z punktu
> widzenia ekiperów) "jednorodność"...Tzn dopoki
> takie "braki"(Zegarowe) nie zostana
> uzupelnione-dopóty rozmaite "Lunety" będą na
> cenzurowanym.
Akurat krytyka Lunety to strzał Panu Bogu w okno ... Jak napisał Tomek większość ringów sfinansował on sam. Piszesz co prawda, że Luneta to "jedynie antydydaktyczny przykład" ale nie zmienia to faktu, że niefortunnie wybrany.
Co do meritum czyli co obijać w pierwszej kolejności a co potem.... hmmm ... ja zacząłem obijać sam i obijam co chcę ;-). A postulaty, które drogi odnowić zgłaszam raczej dysponentom ringów. Ekiperzy jak to ekiperzy ... gonią za sławą i gdy już dostaną ringi do łapy to na postulaty są głusi ... :-P
Pozdrawiam,
ako