Czytając polski przekład, trudno uwierzyć, że książka jest dobrze napisana, bo miejscami to zwykła grafomania. Poza tym są błędy merytoryczne, bo nie było żadnego konsultanta. Gdyby był, to by poprawił Lśniącą Ścianę (Gasherbrum) na Świetlistą Ścianę, czy tytuł znanego dość filmu z "Punktu wrzenia" na "Temperaturę wrzenia". W pewnym momencie wspinacze na szczycie Dhaulagiri widzą babusowe trzciny, a Polacy przemycali z Afganistanu płaszcze z baraniej skóry... Myślę, że błędów, poważniejszych, jest więcej, i pewnie ktoś, kto jest bardziej w temacie je wyłapie.
Tłumaczył Fusek, redagował Fusek, konsultował Fusek- bo podobno się wspina. Opus magnum. Szkoda, bo to ważna i interesująca książka, choć koncepcje wysuwane przez autorkę dyskusyjne.