Tak a propos, dziś sie natknąłem :)
01.10.2004 Wdahu nr 15
mydło
czyli hipotetyczno-filozoficzne rozważania o przyszłości wspinania w naszym kraju ojczystym
Dopiero co wróciłem z Bolecho, gdzie wspinałem się po pewnej bardzo popularnej drodze. Jak każdy wie, popularność drogi w Polsce mierzy się stopniem wypolerowania chwytów. Na tej podstawie łatwo mi było stwierdzić, że droga po której się wspinałem była niezwykle popularna, wręcz "kultowa". Przy każdym ruchu ślizgałem się niemiłosiernie, wręcz żałośnie, co rusz obsuwała mi się stopa obuta w najlepszą gumę superhiperfriction. Czułem się jak Jelonek Bambi na ślizgawce, czyli innymi słowy czułem się jak dureń. To właśnie moje ślizganie, to moje rozpaczliwe męczenie się na przechwytach, które były w gruncie rzeczy relatywnie łatwe, to moje poniżenie, wprowadziło mnie w nastrój melancholijno-refleksyjny. Zacząłem się zastanawiać, jaka jest przyszłość wspinania w kraju, w którym nie małość, lecz śliskość chwytów decyduje o trudnościach drogi. Czy jakby wyślizgać Capoeirę na podobieństwo Środka Szarej, to jej trudności wzrosłyby do 6.9+/10?
Tak czy inaczej przyszłość wspinania w Polsce malowała mi się w nadzwyczaj czarnych barwach. A może jest jednak jakaś sensowna alternatywa, jakieś eleganckie wyjście z tej patowej sytuacji? Może by tę skałę jakoś renowować, np. zamykać najbardziej popularne drogi, aż tarcie w naturalnym procesie krasowienia samo odnowi się. Ale przecież to absurd! Wyobraźcie sobie tabliczkę pod Kominem Lechfora następującej treści: "Droga zamknięta do roku 2047 ze względu na auto-regenerację nawierzchni skalnej. Uprasza się o nie wspinanie!" Zupełnie bez sensu... A może by tak pokrywać chwyty i stopnie na skale jakimś specjalnym preparatem, jakimś rodzajem farby antypoślizgowej, który przywracałby tarcie skale, tak jak przywraca się tarcie panelowi. Ale to chyba byłaby już zbyt duża ingerencja w naturalną rzeźbę... To by sprowadzało skałę do roli panelu, a to sprzeczne ze wspinaczkową hierarchią wartości. Zaraz zaraz, przecież to mogłoby być rozwiązanie! Zamienić skałę na panel! Przecież przy obecnym postępie technologicznym można śmiało założyć, że już wkrótce panel nie tylko dorówna skale, ale wręcz ją prześcignie w doskonałości swojej formy wspinaczkowej. Wyobraźcie sobie następującą wizję z AD 2035: nad polskim morzem powstaje prawdziwy syntetyczny raj wspinaczkowy - 3 km wywieszonego muru z włókien węglowych i żywic epoksydowych, o wysokości 50 metrów, łączącego w sobie najlepsze cechy Kalanek, Sojuza i Masone. Żadnych rzęchów, żadnych brzydkich przechwytów, żadnych nielogicznych linii. Drogi o wszelkich trudnościach i we wszelkich formacjach! Wszystko zaprojektowane na komputerowych programach 3D. Całość mieści się nieopodal Sopotu i została wybudowana za pieniądze niemieckiego inwestora. Takie przedsięwzięcie szybko by mu się zwróciło (bilet wstępu 10 zł), a przy okazji potencjał wspinaczkowy naszego kraju wzrósłby o jakieś 50%. Kraków, ze swoimi dolinkami, automatycznie spadłby do 3 ligi wspinaczkowej, podczas gdy inne kurorty nadmorskie planowałyby stworzenie konkurencyjnych "rejonów wspinaczkowych". Co więcej chodziłyby słuchy, że Michael Jackson pragnie wybudować pod Toruniem górski park rozrywki, w którym miałaby stanąć wierna kopia K2 w skali 1:10.
Może przyszłość nie jest jednak taka zła!