Stoję na stanowisku, że oba reżimy były siebie warte. Obydwa były naszymi wrogami.
Wchodzenie na szczyty "ku chwale" nie mieści się w moich ramach funkcjonowania w systemie. Powiedzmy, mogę sobie bez problemu wyobrazić, że ktoś chodził na pochody, bo bez tego może dzieci nie miałyby co jeść, bo ktoś straciłby pracę. Ale bądźmy poważni, na szczyty nie trzeba było obligatoryjnie wchodzić.
I tyle tylko chciałem powiedzieć. Zresztą... inni to powiedzieli, ale ulegli po pręgierzem opinii publicznej.
Proponuję nie ciągnąć dalej tego wątku, bo ilość postów przestaje licować z wagą sprawy. Ta jest mało ważna, ot, ciekawostka historyczna "jak to drzewiej bywało".
Możemy zakończyć?