"Od siebie dodam, że nie widziałem i nie widzę niczego złego w Alpiniadach. Nie wymagały (o ile mi wiadomo) żadnego "sk..."."
Choćby nie wiadomo jak się gimnastykowało, nie zmieni się faktów. A te są takie, że Alpiniady były elementem komunistycznej propagandy. A komunizm był zbrodniczym systemem, narzuconym nam siłą przez Sowietów.
W gruncie rzeczy jest to o wiele większy skandal, niż np. alianse Harrera i ekipy z Hitlerem. To ostatnie miało bowiem miejsce jeszcze przed wojną, kiedy Hitler nie był jeszcze "tym" Hitlerem, choć oczywiście i tak była to parszywa postać. Tam jednak nie było elementu zdrady własnej ojczyzny. Tu zaś, gdy Polacy służyli komunizmowi, to właśnie zachodziło.
Jak już napisałem w innym poście, trudno oceniać udział w alpiniadzie jako skurwysyństwo, nie znając osoby i jej przeżyć. Głupota, naiwność itp. to też przecież możliwe wyjaśnienia, tym bardziej, że byli to ludzie młodzi.
W każdym razie, tak jak krytycznie oceniam zachowanie Harrera - gdyż niemożliwym było raczej, by np. nie wiedział, co już wtedy w Rzeszy robiono z Zydami, tak też krytycznie oceniam bratanie się z władzą komunistyczną. Nie wierzę raczej, by taternicy nie słyszeli o 17 września, o Katyniu, o bierności Sowietów w czasie Powstania, czy wreszcie po prostu o ubeckiej rzeczywistości.
Ale Harrer pozostanie dla mnie przede wszystkim gościem od Białego Pająka, a Staszek Biel pozostanie gościem od Kazalnicy, o którym czytałem w książce Jana Kurczaba.
Za moja wystąpienie bardzo przepraszam, ale nie jestem w stanie spokojnie znosić prób zamykania gęby. To droga donikąd.