Wypada mi powiedzieć dwa słowa.
NIGDY komentując zawody (co zdarza mi się od czasu do czasu i za co otrzymuję najróżniejsze opinie)(najróżniejsze!) nie działam stronniczo, Samego TOMĘ darzę dużą sympatią, jego trzeba zapytać, czy odwzajemnioną - niemniej nigdy nie dawal mi do zrozumienia, że jest inaczej, a przeżyliśmy razem wiele zawodów, wyjazdów i, co tu kryć, imprez wspinaczkowych, nieraz suto zakrapianych (skądinąd Toma znany jest z szerokiego gestu i wielkiej ręki, potrafiącej pomieścić gargantuiczne tace z drinkami).
Istotnie, w trakcie trwania zawodów dostałem cynk, że nieco przesadziłem, zaczem podczas przerwy w finalach zagadałem do Tomka kilka słów przeprosin, ktore zostały przyjęte i potwierdzone podaniem ręki.
Komentowanie zawodów, wbrew pozorom, nie jest łatwą robotą i wybadanie cienkiej granicy pomiędzy nudziarstwem, a atmosferą spędu wspinaczkowego, nieprzystającą zawodom tej rangi, należy do grupy sztuk wyzwolonych. Prawdopodobnie, nie po raz pierwszy i nie ostatni, sztuka ta w moim wydaniu wyzwolila się nieco za bardzo, za co wszystkich urażonych mogę jedynie przeprosić, życząc dalszego rozwoju poczucia humoru.