07 wrz 2010 - 14:21:46
|
Zarejestrowany: 21 lat temu
Posty: 20 092 |
|
To co piszesz, to licealne mądrości purysty zbliżającego się do 18-ki.
Fakty są znane, nikt nie spiera się tu, że zejść samemu to coś lepszego, niż zjechać śmigłem. Chodzi tylko o klasyfikację, szufladkowanie.
Utarło się uznawać, że dla zaliczenia góry istotne jest samo na nią wejście. Tak jest, i tyle. Po prostu semantyka języka wspinaczki jest taka, ze w pojęciu "zdobywca" nie zawiera się informacja, że "udało mu się zejść".
Jak rasowy lewak zwalczasz tradycję. Co jest o tyle kuriozalne, że nikt tu się nie spiera o sam ranking wartości stylów... Pamiętając jednak, że są czasem kwestie problematyczne, vide wspomniany Profit. Co jest lepsze: zrobić Walkera i zejść samemu, czy zrobić z marszu 3 wielkie ściany, przemieszczając się pod nie śmigłem? Każdy, kto ma jakieś pojęcie o górach, powie, że trudno tu o jakąś ewidentną wspólną miarę. Ty zaś twierdzisz, że Profit jedynie przebywał w górach, ale ich nie zdobył.
Twoje prawo pajacować.
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty