A mi się zdaje, że to nie fair wobec Kubańczyków. Kupowanie czegokolwiek w ichniejszych pewexach albo wypożyczanie samochodu - to tylko wspiera reżim i przedłuża el tiempo del socialismo. Jeszcze prawdziwsza przygoda byłaby wtedy, gdybyś się zaszył w jakiejś kubańskiej wiosce, płacąc jakiemuś lokalsowi. W sumie to nie wiem, czy to w ogóle możliwe, bo lokals miałby wtedy spore poczucie zagrożenia, ale zakładam, że da się znaleźć odważnego. A zamiast samochodu, kupić jakiś zdezelowany rower.
BTW ciekaw jestem jak tam teraz jest - jeżdżą jeszcze przedrewolucyjne chevrolety? Bo w polskie fiaty 125p nie wątpię:-)
Dzięki nauce wylatujemy w kosmos,
dzięki religii wlatujemy w budynki.