Kiedy przeczytałem wiadomość że jakiś „dobroczyńca” wyciął spity na Mnichu to tak mi ciśnienie skoczyło, że się zarejestrowałem na tym forum.
Miałem okazję widzieć Andrzeja i Szalonego i pozostałych kolegów gdy czyścili i ubezpieczali niechodzone i zapomniane drogi. Osobiście byłem szczęśliwy, że ktoś wreszcie się zabrał za przygotowanie dróg wspinaczkowych dla tej „nie elity” oraz dla kolejnych pokoleń wpinaczy. Praca, którą ten zespół wykonał, była o tyle wartościowsza, że nie robili tego z pobudek egoistycznych lecz ubezpieczali również drogi będące daleko poniżej ich poziomu wspinania.
Dlatego uważam wycinanie spitów jako zachowanie aspołeczne i zagrażające zdrowiu potencjalnych, nieświadomych wspinaczy.
Czytałem komentarze na forum, że na Kosińskim nie potrzeba spitów lub potrzeba tylko tego drugiego. Rok temu robiłem tą drogę bez wcześniejszego rozpoznawania i nie miałem wrażenia aby te dwa spity były nadmiarowe. Również nie ma tam tylu dobrych miejsc do zabezpieczenia kościami. Nie każdy ma przy sobie największe mechaniki Nr.4. Ubezpieczenie dróg wspinaczkowych w moim zrozumieniu powinno być takie aby ktoś, kto robi je Onsight był bezpieczny a nie osoba która przeszła daną drogę X razy lub ktoś kto się wspina w drogach pięć stopni trudniejszych.
Uważam też, że autorzy dróg nie mają pełnego prawa do ustalania aktualnego ubezpieczenia drogi. Czy ktoś kto przeżywcuje drogę wspinaczkową lub zrobi ją w „gumiakach” ma prawo wymagać aby do końca świata wszyscy postępowali identycznie?
Podsumowując nie rozumiem zupełnie tego zachowania, chyba że zwyciężyły tutaj pobudki finansowe. Drogi niedobezpieczone wymagają przewodników i instruktorów, nawet jeśli są w zasięgu zwykłych ludzi.