doktor dobrze prawi.
Kolego Andrzeju, szkoleniem na kusach "ministerialnych" zajmują się i instruktorzy PZA, ale też w dużej części osoby raczej mało związane z naszym Związkiem. Nie chciał bym podawać tutaj konkretnych przykładów, ale czasem dochodzi na tychże kursach to nieco humorystycznych sytuacji odnośnie wykładowców. Jeden z wymienionych przez ciebie instruktorów powiedział kiedyś, że nie dał by większości z uczestników kursu żadnego papierka instruktorskiego. Oczywiście wszyscy kurs unkończyli.
Sytuacje gdy kursanci mają braki w podstawach rzemiosła wspinaczkowego są na porządku dziennym. Jeden nie potrafi zawiązać skrajnego, inny na kościach prowadził jakąś IV na kursie parę lat temu, innego wspinać się nauczyli koledzy albo kogoś na kurs wysłał przymusowo pracodawca. Selekcja jest symboliczna.
Dlatego PZA robi bardzo dobrze, że akcentuje bardzo wysokie kwalifikacje swoich instruktorów. Bo takie właśnie są. Idąc na kurs do pezetowskiego instruktora, choćby to był jakiś "dziad" łażący po piątkach, to wiem, że będę przeszkolony solidnie. Idąc do instruktora sportu/rekreacji takiej pewności nie mam i wcale nie mówię, że każdy z nich to leszcz i baran bez pojęcia o niczym, bo tak nie jest.
Poza tym PZA ma do sprzedania pewien produkt i nie rozumiem dlaczego ktoś miałby zabraniać pezecie się reklamować.