Hm - żeby była jasność - nigdy nie pochwalałem i nie pochwalam kucia. Uważam to za zło.
Moje drogi są naturalnymi liniami, ale...
sprowadźmy to do rzeczy prostych - wyobraź sobie, że jesteś dzieckiem - wszak wspinanie to nie do końca poważna rzecz - masz zabawkę, którą sam skleiłeś, i której poświęcasz dużo czasu. Nagle coś się w niej psuje - urywa, a rodzic wyrzuca Ci urwaną część do kosza. Żal
Dokładnie tak było z moimi drogami.
Na Czajniczku Bogdan urwał kluczową dwójkę na starcie - musiałem ją przywrócić do stanu "pierwotnego". Na Snach podkleiłem odciąg, który grozi urwaniem.
Na Lipo wspomniany faker - bez niego nie ma szans na przejście, bo to chwyt wpinkowy. Z nim jest trudniej, bo dziurka była na dwa palce, a fak jaki jest wiadomo. Następna dwójka to dziura po hakówce z lat 60-70 tych. Być może nawet Skwira. Wypiłowałem ślady po rynnie, bo były paskudne.
Na Faceliftingu kluczowa dziura urywała mi się 3 razy - siłą rzeczy nosi ślady naprawiania. Faker na starcie został wypiłowany, bo urywał skórę i przecinał buta. Więcej grzechów nie pamiętam...
Ale - zaprawdę powiadam Ci, w stolicy etyki Frankejurze niemalże wszystkie drogi, do których się wstawiałem od 10 w górę noszą ślady ingerencji - przynajmniej piłowania wampirków.
A prywatnie - problem etyczny tzw. preparacji uważam za rozdmuchany - jest tak powszechny na całym świecie, że aż nie sposób wspinać się w zgodzie z samym sobą i nie akceptować go. Ja na własny użytek przyjmuje kryterium estetyczne.
To tyle na swoje usprawiedliwienie
Pozdrawiam serdecznie