I się z tobą zgadzam i nie zgadzam.
Sprawa jest - co wiadomo - skomplikowana.
Dwie nieco różne sytuacje a niby to samo:
A)
Ktoś kupuje od gminy czy czegoś tam ziemię ze skałami, które od kilkudziesięciu lat są ważnym rejonem dla środowiska wspinaczy. Stawia płot i ochroniarzy wokół swojego terenu. Będzie sobie tam stawiał - na przykład - prywatne osiedle.
B)
Taki jak opisałeś. Ktoś kupił ziemię gdzie nigdy nie było szlaku, w panie zagospodarowania działka widnieje jako budowlana i nagle jakiś idiota z gminy wpada na pomysł poprowadzenia mu szlaku przez działkę. Idzie sobie do sąsiedniego pokoju i załatwia z pania Krysią zmianę w planie, po czym wysyła jedno pisma do właściciela i już.
W przypadku A jestem za ograniczeniem prawa własności, w B za wysłaniem urzędasa w kosmos.
Dlatego pomysł "prawa szlaku" ogólnie nie jest bez sensu, tylko dość ważne są właśnie szczegóły pociągające za sobą konsekwencje praktyczne - dyskutowane w tym artykule - czy wystarczy jednostronna decyzja urzędasa a właściciel ma się bronić w sądzie - czy też odwrotnie, jak urzędas chce a właściciel się nie zgadza, to musi wygrać w sądzie udowadniając "walory". I jeśli tak by było to chyba OK. Nie będzie raczej ryzyka że jakiś developer przedstawi "walory" urzędasowi i wszystko da się załatwić. Chociaż jak tak jeszcze spojrzeć na rolę "walorów" w polskich sądach...
Gruby