wgryzanie sie w kwestie anonimowosci landryny jest bezuzyteczne - bawi sie w zwyczajne podpierdalajki pod szyld pezety - nie wiem co go tam uwiera ale to jego problem - zostawmy to bo landryna w swojej krytyce jest tak konstruktywny jak muł jest płodny.
tym ktorzy byli na spotkaniu - osobiscie dziekuje - pomimo, ze sam uwazam, ze nie wszystko przebieglo tak jakbysmy sobie tego zyczyli, to jednak to nieobecni nie maja ani racji ani glosu. taki landryna na ten przyklad na tym spotkaniu przytakowal wojtowi w kazdym zdaniu a tu szczeka jakby sie z lancucha urwal, no chyba ze nie przytakiwal? ktos na zebraniu slyszal zeby zaprzeczal? prosze o rozwianie moich wątpliwości TYCH CO TAM BYLI.
natomiast jako cząstka wspinaczkowej społeczności przed następnymi spotkaniami chcialbym wyrazic swoje zdanie i sugestie.
ani wojt ani my ani jakakolwiek inna grupa społeczna nie może sobie uzurpowac prawa własości do terenów gminnych - czyli publicznych - w przypadku dolin podkrakowskich - to walory przyrodnicze są tym co powiiniśmy starac się chronic i w moim odczuciu wspinacze jako ogoł reprezentują dużo bardziej ODPOWIEDZIALNĄ postawę w tej kwestii niz w/w wójt, więc to on powinien byc w defensywie - a jednak nie jest, starując z pozycji rozdającego karty a przecież podobnie jak nasi przedstawiciele - on również jest przedstawiecielem pewnej grupy spolecznej a że prawnie jest lepiej umocowany i ma możliwośc wydania rozporządzen, nie zmienia faktu, że jeśli takowe będą sprzeczne z ogólnie pojetem interesem społecznym, mogą mu tylko zaszkodzic, a na pewno nie pomoc. trzeba wiec wojtowi uswiadomic ze takie rozmowy powinny sluzyc znalezienia rozwiązan godzących interesy róznych stron w taki sposob by nie ucierpialo na tym to co nas tam wlasnie wszystkich ciągnie - nie wyłączając z tego pracownikow i ich rodzin z ibm. tyle że oni nie muszą wiedziec czym jest pojemnośc turytyczna, czym są walory krajobrazowe, oni chcą obcowac z przyrodą i poczuc dreszczyk korzystając przy okazji z naszych czyli także ich ringow. tyle że to wojt powinien wiedziec jak chronic nasze wspolne dobro, powinien wiedzic ile ludzi na raz moze znalezc sie w jednym miejscu na jednej imprezie, powinien wiedziec jak gospodarzyc naszym wspolnym dobrem coby go sie troche dla naszych dzieci ostalo, od tego k...a jest na tym a nie innym stolku.
my wspinacze "pracując w terenie" jestesmy naturalnym filtrem, zatrzymujemy SMIECI - dzięki nam nie wjeżdza sie yeeeeeeeeepem pod skaly bo spotyka sie to z naszą reakcją, dzięki nam nie odbywają się zakrapiane suto imprezki z zostawianym syfem i potluczconym szklem, bo żaden wspinacz nie pozostawilby tego bez takiej czy innej reakcji, a wojt w tym czasie siedzi i tworzy regulaminy - i dobrze - od tego jest ale pozmozmy mu zrozumiec, że jestesmy jego lekiem na cale zło a nie kością w gardle na drodze do polkniecia caaaaaaaaalej doliny
i jest nas dużo więcej niż mogłoby wynikac z ilosci osob piszących na tym forum - kazdy z nas tu piszacych na pewno zna przynjamniej 10 osób wspinających się mniej lub bardziej systematycznie ale na forum niezalogowanych, a każda z tych 10 osób zna inne 10.... czy któś wspomnial o tym wójtowi? czy wójt wie?? :-)
zycze powodzenie w dalszych negocjacjach
pozdr
astrodog