17 kwi 2008 - 13:18:59
|
Zarejestrowany: 23 lat temu
Posty: 5 358 |
|
Less-R Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Kurwa ... o co chodzi...
Znalazło się tu wielu obrońców kolesi parkujących swoje burakowozy pod skałami i wychodzi na to, że to ja jestem kutasem bo ośmielam sie pokazywać to co było tak jak było...
Tuż pod ścianą, tam gdzie stoi zazwyczaj asekurujący, zaparkowana bryka.
Przemek grzecznie mówi, że w skały nie wjeżdżamy samochodami.
Zero reakcji.
Czas jakiś mija.
Szpeję się i nachodzi mnie refleksja, że jak mi karabinek wypadnie wyżej to może zrobić dziurę w dachu, bo auto stoi
najwyżej 5 metrów od prawie 30 metrowej ściany. Uprzejmie poruszam ten aspekt rzeczywistości z kolesiem za kierownikiem. Ten, po zauważeniu, że tu jest lito, że przyjeżdża tu już z 15 lat, że to tylko auto, w końcu odjeżdża kilka metrów. Naprawdę kilka, nie dotarł do drogi.
Nie czując rąk z trudem docieram na pik, dwa razy prawie zdmuchnięty z filara.
A tam wędka rzucona bezpośrednio z ringa...
Rzeczywiście było bardzo zimno i wietrznie. Gdyby bryka stała pod krzakami, w okolicy ogniska, tak samo ekipa by się mogła ogrzać między wspinami. Ale zaparkowali na ścieżce podejściowej.
Mogli też nie piłować stanowisk liną, a po naprawdę umiarkowanym w formie i treści zwróceniu uwagi przez Przema mogli odjechać spod skały 50 metrów dalej. Przecież człowiek jest omylny z natury swojej i rzecz nie w niepopełnianiu błędów, tylko w ich korekcie. Ale nic z tego.
scandere necesse est
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty