1/. Taka procedura, że schronisko nie chce zwracać za noclegi wcześniej zapłacone jest na Słowacji dość powszechna - dokładnie tak samo wygląda sytuacja np. w Brnczalce. W polskich schroniskach z rezerwacją jest na ogół gorzej i ceny noclegów wyższe. Dawniej tak było, że robiło się rezerwację "na gębę" (bez opłat), ale teraz jest kapitalizm i chatar chce zarabiać, szczególnie w szczycie sezonu - trudno się temu dziwic. Małe schroniska mogą sobie na taki luksus prędzej pozwolić, bo i tak mają pełną obsadę przez cały sezon.
2/. Co do "Moravki" (Popradzkiego) to główne zarzuty mogą być inne: a). przed otwarciem restauracji (8:00), jak zaanonsował Mumio, jest problem z wyjściem (wariant przez okno, trudności I), a o wejściu w ogóle nie ma mowy - to tatrzański ewenement, b). parę lat temu zaczęto "podwyższać standard" (apartamenty z TV Sat+lodówka+internet etc.) i ceny noclegów zaczęły iść "łeb w łeb" ze Śląskim Domem. O ile wiem, nie ma tam też żadnych "zniżek klubowych" (to akurat przypomina schroniska polskie!!). Niestety, trudno jednak to schronisko zignorować zważywszy rejon Tatr, jaki ono "obsługuje"... :(
Dla lubiących długie podejścia i podjazdy pozostaje Tatranska Strba ze swoją bazą noclegową.
Dla mnie bardziej zadziwiajace jest to, że ceny żarcia w małych schroniskach, gdzie donoszone są na plecach przez nosiczy, są niższe od tych w schroniskach z dojazdem! Najwyraźniej cena "energii ludzkiej" jest niższa od paliw płynnych...