kiedyś zabrakło mi sprzętu i zjeżdżałem w półwyblince. Jak ostatni kmiot zamotałem ją od strony zamka w HMS. I było książkowo - na moich oczach lina przy zjeździe odkręciła karabinek i wypięła się. A ponieważ jak ostatni kmiot nie założyłem prusa do zjazdu (fakt że zaczęło się oberwanie chmury i spieszyłem się - druga książkowa sytuacja w której bohaterowie giną) to zawisnąłem na linie na łapach. Ale że łapska mam silne i było do gleby niedaleko, to się doczłapałem na rękach do wolności.