inną sprawą jest dotarcie do liny. W ostatni piątek facet myjący szyby na jednym z warszawskich wieżowców, idąc po dachu do stanowiska pośliznął się i wypadł za krawędź dachu na 40 piętrze. Na jego szczęście na 38 piętrze był wąski, techniczny taras, który delikwenta uratował. W efekcie gość złamał tylko dwie ręce. Gdyby wypadł w innym miejscu - lot z 200 metrów w pionie nie zakończyłby się tak szczęśliwie... Słowem uważajcie też i przed zjazdem :).
Pozdr.
mt