13 lut 2007 - 10:28:28
|
Zarejestrowany: 19 lat temu
Posty: 10 293 |
|
dzikus Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Natomiast wkurza mnie to jak sie niektorzy na tym
> forum bardzo madrze wypowiadaja, a nie znaja
> kompletnie faktow. To co podaja media bardzo mija
> sie z prawda.
Specjalnie dla Dzikusa slowa samego Guru Piotra B.
Opis wyczynow przewodnickich Extreka z helikopterem na Jungfrau.
"jerzy jak i wojtek do którego dzwoniłem próbowali dalej wezwac pomoc ale jak sie okazało burza uniemożliwiała akcję. juz po północy sie uspokoiło(burza) i mimo drżenia ciała, mogłem podziwiac jasną noc nad Grindewaldem i nocną panoramę z Moncha. tak czy inaczej było pięknie. W koncu doszedł do mnie jerzy zaliczając podobny zjazd do mojego. stwierdził, ze jak ma zamarznąć na lodzie to woli spróbowac przezyć przy zjeżdzie. tamta pozycja oferowała nam tylko stabie, tu mogliśmy się nawet położyc zagotowac wodę itp. teraz poczułem się nawet jak na tarasie widokowym tylko to drżenie ciała które nie mogłem opanowac. jerzy miał więcej odporności bo po weisciu w spiwór z 2 godz chrapał i sapał jak lokomotywa. zacząłem nawet mysleć o zejściu tylko bez czekana i z namokniętą lina nie byłoby to proste do realizacji. bylismy na snieżnym stoku gdy zaczeło ok 4 sie rozwidniac. bałem się tego stoku nade mną, bałem się pójsc po czekan, ale czekałem na słoneczko, bo pogoda się zupełnie wyklarowała. nagle ok 5 usłycszałem, a potem zobaczyliśmy smigło. leciał swiecac nam prosto w oczy. stwierdzilismy ze teraz to nigdzie nie lecimy. smigło odleciało ale nagle stwierdziłem, ze ma cos podczepionego na linie do siebie. była to pozostała trójka, która chcąc, czy niechcąc zabrali z nollena. bardzo szybko przylecieli i po nas ale nie bylismy zadowoleni. jednak perspektywa schodzenia no i atrakcyjnosc lotu zwycięzyła. myslę, ze nie mielismy wyboru i tak by nas zabrali nawet nie zdązyliśbysmy uciec. sam lot pod smigłem to niezła frajda gdy góry uciekaja i szybko zmienia sie perspektywa. wylądowaliśmy na gornerglecher i w sumie od razu wzieli nas już do srodka smigła i na baze. było potem spisywanie ubezpieczen i kontakt z polskimi ubezpieczycielami. jak sie okazało nie jest z tym tak łatwo. samo zagrożenie zycia nie wystarczy aby ubezpieczyciel zwrócił koszty akcji a wyszło tego 7000 franka. dopiero uszkodzenie ciała klasyfikuje według ubezpieczyciela do pokrycja kosztów akcji. siedzielismy tam jeszcze pół dnia przysypiejąc i grzejąc sie na słoneczku. mamy swoje wspomnienia, które napewno doswiadczają, ucza i teraz dają tematy do opowiadań, ale co przezyliśmy to nasze...!!!! DLA CAŁEJ EKIPY - DZIEKI ZA DZIELNĄ POSTAWĘ I WSPÓLNĄ DROGĘ. MAMY JESZCZE CO ROBIC NA JUNGFRALE!!"
Dzikusie
Czy Twoj Guru tez nie wie jak bylo i klamie.
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty