podam trzy sytuacje. napiszcie czy bylbym w nich winny:
1. pisze na forum ze jade w skaly i sa dwa wolne miejsca w samochodzie. oglaszam sie tez w kilku innych miejscach. pisze do mnie koles ze jest chetny ale nigdy nie byl w rejonie w ktory jedziemy i czy moze liczyc na moja pomoc w "prezentaccji" drog i pomocy przy asekuracji. jedziemy razem. jest fajnie. wspinamy sie w grupce. kolesiowy nagle odbija i idzie sobie przyzywcowac jakas prosta droge. odpoada i ginie albo sie okalecza. jestem winny tego wypadku jako badziej doswiadczony i "organizator" wyjazdu?
2. sytuacja druga. jade na jakis czterotysiecznik alpejski i jak wyzej mam wolne miejsce wiec powtarzam proceder z reklama o mozliwosci wyjazdu za odpowiednia oplata. jedziemy razem i w tym samym celu. idziemy razem bo nie widze powodu dla ktorego nie mielibysmy isc. oczywiscie nic nie wiem o umiejetnsciach osob dodatkowych. pogoda swietna wiec sielanka. dochodzimy do schroniska i pogoda sie zalamuje. ja z partnerem swtierdzam ze nie idziemy a oni ze sprobuja. zdarza sie wypadek. wina jest moja czy nie?
3. wszytsko jak w 2 ale od schroniska idziemy w sciane we dwojke. ci co pojechalizy ze mna z oczywisctych powodow nie. po powrocie ze sciany okazuje sie ze mieli wypadek. jestem winny?
i podsumowujac. mysle ze przy takim mysleniu jakie jest w tym watku nie dlugo dojdzie do tego ze najlepiej bedzie chodzi tylko samemu. bo w razie wypadku lepsza osoba od razu bedzie opluwana i powolywana do odpoweidzialnosci przez prawo.
ps. nadmienie tylko ze post ma charakter ogolny (o ile to mozliwe w tym watki) i nie bronie extreka.