12 lut 2007 - 15:24:59
|
Zarejestrowany: 18 lat temu
Posty: 5 602 |
|
jest jeszcze inny problem
był sobie chłopak, który bardzo lubił być w górach. móglby to robic zawodowo i cale życie. Na przewodnickie szkolenie sobie nie mogl pozwolić, a bo to dużo kosztuje (za te cenę smignął by w himalaje). A zresztą przewpdnikiem byc wcale nie musi, żeby chodzić po gorach.
tak sobie jeździl w góry, jeździl i pojawil się problem: z czego będzie żył?
więc pomyślal ze w tym wolnym kraju wolno mu wymyslić jakiś biznes,. i wymyslil, że bedzie zalatwial wszystkie sprawy, zawozil chętnych pod górę i im towarzyszyl, a w zamian oni go będą utrzymywać. ten biznes się ludziom spodobal, i wielu chętnych którym udalo się wejść na górę, bylo zadowolonych. ale bylo tez kilku cieci, którzy zaplacili za tę akcję, ale nie weszli na górę, bo oczekiwali że będą wciągnieci, a tu lipa. I oni się na nim potem wyżywali na brytanie. a bylo tez kilku cieci, ktorym nie pozwolil iść z zlą pogodę, i oni się na niego też za to poobrażali, że ingeruje w ich wolność.
trudny biznes
tak serio myśle, ze w wypadku tych dalekich wypraw,. gdzie koszty wyjazdu z klubem przekraczają o jakieś 20% normalne koszty, jest ok. facet ma wykupiony za te 20% bilet dla siebie i na tym praktycznie nie zarabia. czysta umowa.
ale w przypadku pików europy, gdzie koszt jest trzykrotnie wyższy, to juz i odpowiedzialnośc powinna być większa, bo więksi ciecie jeżdzą. a i się odpowiednio węcej na nich zarabia.
to w ogole nie dotyczy ekstreka, bo tam bylo tak tanio, że jak mówilam - koleś to robil chyba charytatywnie i powien zostać świętym
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty