Juz mnie Waldek wywołał więc napiszę co nieco. Rzeczywiście byłem w sierpniu 2004 w Kaukazie, chociaż nasza trójka działała dość niezależnie. Piotr załatwiał nam tylko wizy rosyjskie i transportował część gratów w swoim busie. Podróż koleją i działanie w górach organizowaliśmy na własną rękę. Faktem jest że stało się coś co w nieco innej wersji powtórzyło się na lodospadzie Uszby rok później. Nagła zmiana warunków pogodowych i niedostateczne przygotowanie a właściwie zgranie członków naszego zespołu (poznaliśmy się w pociągu). Na pewno mieliśmy ogromnie dużo szczęścia a może udało się też podjąć trafne decyzje w odpowiedniej sekundzie (uratowała nas moim zdaniem szczelina w polu lodowym, do której wpełzliśmy żeby przeczekać burzę). Po prawie trzech latach od tego doświadczenia potrafię już chyba spojrzeć na nie krytycznie. Po pierwsze nie związałbym się liną na tak poważną wspinaczkę z osobą której nie znam. Po drugie poćwiczyłbym wcześniej bieganie w łatwym skądinąd terenie z lotną asekuracją, technikę wspinaczki szybką trójką itp. Niewątpliwie kilka dróg w zimowych karkonoszach to za mało na taką wyprawę. Faktem jest że byłem wtedy osobą pasującą do waszego opisu ofiary Extreka. Byłem młodszy, głupszy, miałem w tym momencie sporo kasy i dużo wolnego. Nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego co może się stać i jak to wszystko wygląda. Trudno mi jednak dopatrywać się w tym winy Piotra. Umowa była taka że każdy działa na własną rękę. On pomógł mi znaleźć osoby które miały podobny cel, załatwić część formalności. Wiedziałem że jade tak naprawe samodzielnie, sam za siebie odpowiadam. Nie wiem jak to wyglądało w grupie która jechała busem, ściśle z Piotrem, bo w sumie mało z nimi przebywaliśmy. W czasie wejścia na Elbrus odniosłem tylko takie wrażenie, że w grupie tej było kilka mniejszych grupek, które działały niezależnie od siebie. Myślę że Piotr nie kontrolował ich działań, lecz nie z powodu nieudolności a bardziej takiego założenia, że każdy działa sam.
Dla mnie ta wyprawa to była prawdziwa przygoda i mimo tej skrajnej sytuacji która nam się zdarzyła ( warunki były naprawdę trudne) wspominam ją bardzo dobrze. Po Uszbie działaliśmy z powodzeniem na Elbrusie i w Bezingi.
To tyle co mam do zeznania w tej sprawie.
Piotrek Mrozowski