andrzej Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Kiedy poznałem Łozę w zimie 1981 roku na obozie
> unifikacyjnym i namawiał mnie abym poszedł na
> jego drogę na Czołówce Mięgusza
Wiesc gminna niesie od 25 lat o jakims przywiazaniu dolnego konca liny do kamienia, zejsciu do szlaku i tam szukaniu zastepczego asekuranta (dla partnera czekajacego na gornym stanowisku).
Droga jest wiec raczej partnera niz onegoz, i tak bywala okreslana przez bardziej zorientowanych. Lozinskiego jest Szare Zaciecie - Czarne jakby dramatycznie mniej .
Pewien poblem w tym, ze ten patner nalezy do rzadkiego gatunku cholernie porzadnych ludzi ktorzy po prostu nie klamia i nie maca. Zapytany, niezbyt chetnie, ale opowie jak bylo. Nie da sie za zadne skarby namowic ani na zbyt dlugie ploty, ani na "wygladzenie" w imie jakiejs "poprawnosci". Nie pisze tez i nie retuszuje niczego po latach (jak czynia niektorzy inni dla jakichs - chocby psychologicznych - korzysci).
Np. cos jest tu (i nawiazuje do ksiazki z poczatku niniejszego watku):
hobrzanski.pl/na_marginesie.asp
"(...)
NA MARGINESIE
W czasopiśmie "Góry i Alpinizm”, w numerze 98 (2/2004) na stronie 12, przeczytałem jakoby Krzysztof Łoziński "się ze mną pogodził" i że rzekomo "wyjaśniliśmy sobie"... Niestety, byłem i nadal jestem odmiennego zdania.
Jednak nic straconego... Można zacząć od sprostowania w Taterniku, że rysunek zamieszczony w numerze 1/1975 tego pisma, na stronie 35, nie do końca prawdziwie obrazuje przejście ściany Kotła Kazalnicy z lata 1974*, i od podania pominiętego autora pierwszego przejścia uskoku (był nim Bogdan Zalega). Nadal do tego namawiam.
Jan Hobrzański
26 czerwca 2007
* «Pierwszy uskok przeszliśmy dużo łatwiejszym wariantem, niż w czasie pierwszej, listopadowej, próby » (Krzysztof Łoziński „Ślady na śniegu”, strona 175). (...)
Przy okazji ten odnosnik dobrze pokazuje, ze w tej ksiazce trzeba by sprostowac sporo takich podstawowych danych (co do zaslug). Jednak wiele watkow i spraw z samej ich natury nie nadaje sie do tak lapidarnego sprostowania jak powyzej.
Czyli - zorientowani i tak wiedza, a dla niezorientowanych na ogol zrobilby sie z tego magiel.
W odniesieniu do relacji gorskich onegoz uslyszalem kiedys bardzo przemyslana zasade - fifty-fifty. Jest 50% szans, ze akurat podaje prawde.
> mój
> partner/opiekun Bobek Strzelski próbował mi
> zasugerować, charakterystycznie mrugając i
> mówiąc: no wiesz, opowieści Łozy musisz
> traktować no wiesz z przymrużeniem oka.
> Ale ja młody i żądny pierwszych przejść
> zimowych nie posłuchałem. (...)
> Riko, któremu opowiedziałem o drodze namówił
> Małolata - poszli i zrobili. Początkowo
> myślałem, że zrobili drogę oryginalnie, czyli
> drugi wyciąg zacięcia, który wydawał mi się
> kluczowy i rokujący nową jakość w kwestii
> trudności i dlatego uznałem problem za zrobiony
> i zapomniałem o nim.
>
> Jakoś umknęło mi kto pierwszy przeszedł
> klasycznie ten drugi wyciąg zacięcia?? Wie
> ktoś?? Mnie w 1992 (dzień po przejściu
> Momatiukówki), kiedy robiłem to w lecie
> również nie udało się przejść tego wyciągu
> gdyż był całkiem mokry.
>
> AM
1pk Cz. Zaciecie war. oryginalnym: Krzysztof Michniak i Mariusz Smolarski, 1989, OS, VII-.
Bylo sucho. Bylo duzo starego haczywa z zimy, na ogol, gdy jest mokro, nieco przeszkadzajacego.
Nie ma nic dziwnego w tym, ze jest tam bardzo dlugo mokro (sama nazwa zaciecia wynika z czarnych zaciekow), a gdy jest mokro, jest na tyle nieprzyjemnie, ze odhaczajacy poszukali trawersu na sucha plyte.
Wariant z trawersem tez niczego, zwlaszcza jesli bilo sie tam tylko knife'a, i to w trakcie prowadzenia.
Ze stalym mocnym przelotem to jakby juz nie to, co przezyli Malolat i Malczyk.
Zwlaszcza ze chyba odwazyli sie w ciemno, bez wiedzy, ze taki wariant w ogole da sie przejsc. I dlatego dali tam VIII - bodaj pierwsze proponowane - i najpozniej powtorzone - VIII dla rejonu MOKa.
Taka cyfra nie utrzymala sie - ale legenda drogi zrobila swoje i przyczynila sie do otwarcia skali trudnosci.
Pozdr.